środa, 24 kwietnia 2013

Informacja o gotowości dziecka do podjęcia nauki w szkole podstawowej! Czyli prawda o pierworodnym.

W związku z obowiązkiem szkolnym Terrorista, dostałam dzisiaj opinię na jego temat. Takie tam informacje o stanie przygotowania smarka do podjęcia nauki.

I tak:

1. " potrafi inicjować zabawy, próbuje pokonywać trudności, nie zniechęca się szybko" ( szkoda, że w domu potrafi pizgnąć wszystko i zapodać focha ); ale za to " czasami wchodzi w konflikty z rówieśnikami, zdarza się, że "siłowo" rozwiązuje problemy" ( w końcu jeszcze jakiś czas temu brat służył za worek treningowy, też mi wyczyn! a dwa może nie popieram, ale przestałam się zamartwiać, że mój syn na dupę wołową wyrasta, że jak trzeba daje sobie jednak radę )

2. "dobrze liczy, dodaje i odejmuje na konkretach, zna litery" ( nawet nie wiedziałam, bo w domu matma niezbyt go rajcuje, czasem ze Ślubnym dodają i odejmują ); niestety " myli kierunki lewo-prawo ( w domu nie zdarzyło mu się pomylić, na rowerze też w dobre strony skręca jak się wydzieram z kilometra [nie jego wina, że matka myśli prawo a mówi lewo ]), nie zna nazw dni tygodnia, miesięcy, adresu domowego, ma problem z dzieleniem wyrazów na sylaby i głoski ( że na głoski to wiem, bo już wiarę tracę, że kiedyś zakuma, ale na sylaby od roku dzieli rewelacyjnie, nawet Miszelin podłapał; miesiące i kolejność dni tygodnia są mu faktycznie zupełnie obojętne, ale adres zna doskonale - widocznie znudziło mu się przepytywanie, a może nie chciał żeby pani wiedziała gdzie go szukać :P ).

3. "porusza się zwinnie, lubi zabawy ruchowe, lubi rysować, jest sprawny manualnie", ale "nie skacze przez skakankę" ( dziewczyny i ich dziewczyńskie zabawy go nie interesują, to skąd ma umieć skakać? zresztą ja= niegdyś mistrzyni skakanki, gumy do skakania i trzepaka nie wiem czy w wieku lat sześciu umiałam już skakać? ).

4. " lubi rysować, dba o szczegóły ( po matce!), chętnie opowiada o swoich pracach, ma b. dużą potrzebę ruchu - szuka możliwości biegania ( i pomyśleć, że w domu potrafi godzinami siedzieć w jednym miejscu i bawić się klockami/samochodami/modeliną....)

Panie sugerują też, żeby zapisać gzuba na zajęcia sportowe lub plastyczne. I tu zaskoczenie totalne, bo nie sądziłam ,że te jego coraz kształtniejsze, ładniejsze i dokładnie dopracowane rysunki, aż tak wyróżniają go spośród grupy. A co do zajęć sportowych, to ja jestem za, ale niech mi ktoś smarkacza do tego przekona. Sprawny jest od zawsze, tzn od momentu jak zaczął stawiać kilka samodzielnych kroków przed roczkiem, bo do 8 miesiąca nie potrafił leń przewrócić się z brzucha na plecy o odwrotności wcale nie wspominając.

Rok temu zaprowadziliśmy go do szkółki piłkarskiej, na stadion. I mój Terrorist dość dobrze wykonywał polecenia, a do tego skubany szybki i zwinny jest. I grama tłuszczu ten niejadek nie ma, same mięśnie, na brzuchu kaloryfer. Serio! Ale co z tego, że predyspozycje ma, że jest prawo i lewonożny, że był jednym z młodszych..... jak do cholery jasnej to ja musiałam latać z nim po boisku, bo sam na murawę nie wylazł!!!!!!

Na aikido też poszliśmy do ojca jego przedszkolnego kumpla. Latał po sali jak opętany, do momentu, kiedy trzeba było słuchać i wykonywać polecenia T. Siedział z boku i nie odważył się wejść na maty. A my obserwowaliśmy te dzieciaki i jestem w 100% przekonana, że byłby jednym z lepszych i sprawniejszych dzieciaków ( Miszelin już tej sprawności, lekkości nie ma ). No widzę przecież co on w domu na łóżku robi.

I jeszcze " jest wesołym dzieckiem, lubi opowiadać na interesujące go tematy, ma zainteresowania techniczne, bardzo przeżywa i chętnie opowiada o wspólnych pracach z dziadkiem i tatą."

No właśnie z "dziadkiem i tatą" ! I to zabolało. Mnie. Matkę. Wychodzi na to, że moje czytanie, granie, wyklejanie, pieczenie wspólnie ciast, siedzenie godzinami na tym nasłonecznionym placu zabaw, odpowiadanie na tysiące pytań, składanie klocków lego, skakanie po kałużach, rzucanie się śnieżkami, lepienie bałwana... o kant dupy można roztrzaskać. Nie opowiada. Chyba jestem od sprzątania, prania, prasowania, wstawania po nocach, podcierania dupska, kąpania i kłapania dziobem w celach wychowawczych, ale tego to on już tak nie rozpatruje.

Na moje " Terrorist, a co ty właściwie lubisz robić z mamą?" , po dłuższym namyśle odpowiedział "czytać". I wcale nie jak ja czytam, ale jak siedzę nad nim jak kat i zamęczam wydukaniem ostatniego zdania na stronie. A jest ich tam góra pięć, krótkich, podzielonych na sylaby.

I kto by pomyślał, że akurat to, a do tego tylko jedno zajęcie potrafił wymienić. A ja już myślałam, że przez to męczenie tekstu będzie mnie przeklinał! Masz ci los... a on to lubi.

4 komentarze:

  1. Obawiam się, że pozycja matki w stadzie jest właśnie na to skazana. Matka zawsze robi wszystko dla dobra dziecka, jest często tą surowszą, bardziej wymagającą, przymuszającą do tych mniej przyjemnych aktywności, a tatuś to ten co z nim się fajnie bawi, co jest do rany przyłóż i w ogóle ten lepszy. Smutna ta kobieca rola.

    OdpowiedzUsuń
  2. niestety tak to chwilowo wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale jednocześnie pierwszy uśmiech otrzymałam JA, pierwsze kroki obserwowałam JA, pierwsze słowa usłyszałam JA, buziaka też dostałam pierwsza JA, "kocham ciem" i " jeteś najkochniejsą mamusiom" też mnie przypadło!!!!! z problemami też lecą do mnie :)

    i tak jestem TĄ wygraną!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie to samo:(. Tato górą bo ich wspólne zabawy to głównie piski, wrzaski, ganianie, wywracanie i tym podobne, a mama tylko puzzle, szlaczki, czytanie. A potem jak słyszę "ja chcę z tatem się bawić" a mały "tatu" bo jeszcze nie mówi dobrze to trochę przykro się robi.
    Ale spać to oboje tylko z mamą chcą ha!

    OdpowiedzUsuń