środa, 10 grudnia 2014

Dzisiaj mija rok, jak pojawiłam się fizycznie w firmie ( pierwszy dzień, czyli 9.12 spędziłam na badaniach poza miastem ).

Dzisiaj jest również Wigilia firmowa. A raczej była, bo planowany koniec o 22.00. Ale wtedy trajkotałam z Loff przez szita. Smartszita.

Dzisiaj również dwa wcześniejsze akapity nie mają dla mnie znaczenia. Jestem do piątku w domu, bo Dawid ma anginę. Mam wszystko w d.... i cieszę się z domowego, leniwego tempa. Nawet Bartka zostawiłam w domu. Chodził blady, zmęczony i z podkrążonymi oczami. A Ślubny dzisiaj w delegację leciał. Dzięki temu spędził z nim godzinę, a nie 15 min po powrocie ze szkoły.
Nabawił się, pouczyliśmy się, nadrobiliśmy dzisiejszy dzień. Choinka ubrana. Ozdoby świąteczne made by kids.

Dzisiaj wiem, że nie jest to najlepsze rozwiązanie dla mnie, ale najlepsze w tym miejscu, w którym teraz kręcę się w kółko. Na tym etapie życia. Najlepsze dla nich. Dla moich dzieci, które domagają się mojej obecności, dłuższej niż godzina- dwie, po moim powrocie z pracy po często gęsto jedenastu godzinach poza domem, dla ich poczucia bezpieczeństwa, dla mojego wewnętrznego spokoju.

Dzisiaj wiem, że muszę pomóc Pierworodnemu, bo jego upór i "trudny charakter" mają swoje podłoże.

Dzisiaj tego nie wiem, ale może za pół roku wrócę na rynek pracy. Może...

Ale wiem, że podjęłam dobrą decyzję. Najlepszą z możliwych. I jestem wdzięczna Ślubnemu, że mnie wspiera, ale też, że dzięki jego pracy mogę sobie na taką decyzję pozwolić.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Procedura badań w toku.

Biję się z myślami czy nie rzucić wszystkiego w cholerę.

Odkryć na nowo domowe zacisze...
Tym razem zupełnie od innej strony.

Bo mogę sobie na to pozwolić.

A jak mogę, (a do domowego budżetu dokładam niewiele po odliczeniu niani i paliwa), to dlaczego nie skorzystać?

Dzieci coraz częściej dopytują kiedy będę w domu, tak jak kiedyś?

Póki co za psie pieniądze napierdalam po 10 godzin dziennie....