sobota, 30 kwietnia 2016

Nie spodziewałam się, ale remont nowego pokoju nielatów został dzisiaj zakończony. Co prawda zostało jeszcze przeciągnięcie prądu i zawieszenie lamp, drabinka i barierka do zrobienia, ale to już kosmetyka w porównaniu z tym co tu się działo. Antresola jest i jeszcze nikt nie zleciał.

A było tak... W okolicach południa zostałam poinformowana, że jednak dzisiaj nie damy rady mebli przenosić, wiec pofatygowałam się do piwnicy i wzięło mnie natchnienie na porządki. Dzieciarnia segregując swe graty w pokoju poznosiła wszystko do piwnicy, bo niepotrzebne na górze ( piórnik, temperówka i zeszyty szkolne też okazały się zbędne!). I stawiali te swoje kosze i szpargały gdzie popadnie. Postanowiłam zrobić jeszcze jedną segregację ( kilka tygodni przed planowanym remontem młodzież ucieszyła się, że mamusia posprzątała im pokój! no nie kapnęły się bidule, że to była pierwsza segregacja i eliminacja "rzeczy bardzo i bardziej niezbędnych do życia" - pióra ptasie, kije, kijki i kijole, papierki, metki, kamienie i kamyczki..., to Bartas, zbieracz wszystkiego i tony plastyczności Dawcia. Potem oni segregowali i decydowali co zostaje, co wydajemy, co nadaje się tylko do śmieci. No i znieśli mi większość do piwnicy. Do mojej części!!! Już wcale nie miałam się jak ruszyć.) Tym sposobem skarby pokoju dziecięcego przeszły kolejną segregację segregacji. Nie wiem ile tego wyniosłam łącznie, ale kilka reklamówek się uzbierało. Nie wiem gdzie oni to mieścili na tak małej powierzchni?

Po tym wyczynie rozgrzebałam pół piwnicy. Regały i schowek pod schodami. Przejść się nie dało. Pół przedsionka zawalone gratami do wyrzucenia. A to dopiero początek! Ze świadomością, że mam czas do wieczora, zaczęłam sumiennie przeglądać klocek po klocku, ciuch po ciuchu, śruba po śrubie. I jak już większego bałaganu nie dało się zrobić, a wydostanie z piwnicy graniczyło z cudem, Ślubny radośnie oznajmił, że idziemy meble wstawiać do chłopaków, bo jednak dzisiaj się udało.

Wylazłam na powierzchnię potykając się o to, co poustawiałam w każdym wolnym miejscu korytarza i schodów i ze zdziwieniem odkryłam, że już piątą godzinę działam na dole. Szok.

Migiem umyłam okna u chłopaków, podłogę i resztę mieszkania. W tym czasie Ślubny z Ricardo poprzenosił meble. I zaczęło się układanie na półkach, żeby jako tako na niedzielę wyglądało.
Jak już opanowaliśmy górę, wróciłam do piwnicy, żeby mnie nie opuścił duch wywalacza. Dobrze mi szło z ciuchami, to czemu nie przenieść tego na piwnicę. I tak sobie siedziałam i odkładałam: to zostaje, to dla sumsiadki ( pracuje z biednymi i patologicznymi rodzinami ), to dla prawnuka pani Jadzi, to na wysypisko, to dla Zuzki, to dla Leo.... Góra rzeczy do wydania rosła. Im bardziej rosła tym bardziej ja się nakręcałam.
Skończyłam w okolicach 22:00. Imponujący stos rzeczy niepotrzebnych radował mnie przeogromnie. Mimo, że cała zakurzona i zmęczona, czułam, że odzyskuję przestrzeń, powietrze...

A jeszcze zostały dwie materiałowe szafy do przejrzenia. I szafa w przedpokoju. Oj będzie się działo. Oj będzie! Już widzę kolejne siaty uwalniające mnie od zagracenia przestrzeni. Niech tylko teść wywiezie mi to, co stoi w przedsionku, bo nie mam gdzie już stawiać.

Asiek, for u :)



Pokój tak wielki, że fotę z tarasu było trzeba robić, żeby ująć. Ale dzięki antresoli mają jakieś 6 m dodatkowe, bliżej dachu :)
PS Drabina zniknie. I ten bajzel za drzwiami też, ale to jeszcze trochu potrwa.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Ogłaszam rozpoczęcie remontu!
Przenosimy sypialnię do pokoju dziecięcego, a dzieci do sypialni, bo tylko tam jest na tyle wysoki sufit, żeby zrobić antresolę. Sufit co prawda trzeba wybić, ale dzisiaj powinno być po wszystkim. Tzn. po największej kurzawie. 

Przy okazji remontu pozbyłam się wszystkich "bardziej i mniej potrzebnych rzeczy". Zalegają mi w szafie od lat, bo może jeszcze kiedyś wejdę. No ale helllooołłł!!! Pewnie kiedyś wejdę, ale póki co noszę rozmiar 34/36/38 - w zależności od kaprysów tarczycy. To po cholerę przetrzymuję 40 i 42????