poniedziałek, 27 czerwca 2016

Obudziłam się w innym wymiarze. Sen przeniósł mnie gdzieś, gdzie byłam dawno temu. Choć sceneria była inna. A może wcale nie? Było ciemno i chaszcze i stary pałac, a jednocześnie wschód i plaża. Siedziałam wyprostowana jednocześnie półleżąc. Obserwowałam wszystko dookoła jednocześnie mając przymknięte oczy... We śnie wszystko jest możliwe, a jak chcesz opowiedzieć, to nagle nic się nie zgadza i nic nie pasuje do siebie.
Ogarnął mnie błogostan, spokój, poczucie bezpieczeństwa i było przyjemnie.
I nadal trwam w tym stanie, a trochę już minęło od brutalnej pobudki domofonem przez moje dzieci.

Dzieci? Ja mam dzieci? Kryste! A kiedy to się stało???? Skąd są tu te dzieci???
A jednak znajome te twarzyczki. I hałas jaki czynią. Głosy też przecież znam...

Gdzie te chaszcze i plaża? A są. Dzieci też są. Ale tam chaszczo-plaża, a tu całkiem znane pomieszczenia, ściany i meble, bynajmniej nie pałac. I dzieci. Jakaś część świadomości wróciła, bo jednak wiem, że te dzieci też są moje. I te ściany i cała reszta. Ale błogostan trwa. Te krzaczory, plaża, nocny wschód....

Jestem w dwóch światach jednocześnie. Tak jakby. Bardziej zostałam we śnie. Ułatwia mi to nieobecność dzieci, które poleciały do babci ( tak, babcię też znam, jest z drugiego świata, tego od dzieci ). Chciałabym zostać na tej plaży, ale jednocześnie wiem, że to nie byłby najlepszy wybór mego życia. Z drugiej strony mam pewność, że byłby to najcudowniejszy czas mojej egzystencji.

Zamknęlibyśmy sobie kilka szeroko otwartych furtek. Zdecydowanie miałabym zupełnie inne życie. Może byłabym już babcią... Z pewnością byłabym kimś innym. Możliwe, że lepszym. Bardziej spełniona. Szczęśliwsza.
Albo wręcz przeciwnie. Etap szczęścia trwałby jakiś czas, aż przygniotłyby nas problemy dnia codziennego. Plaża ze wschodem, półprzymknięte powieki i poczucie bezpieczeństwa by zniknęły, a w zamian wyłoniłby się mroczny pałac, otoczony nieprzyjemną ciemnością, krzaczorami, pokrzywami i innymi chwastami, gdzie trzeba mieć się cały czas na baczności i bacznie obserwować otoczenie.

Nie mogę tylko zrozumieć dlaczego teraz taki obraz powstał w mojej głowie? Skąd ten sen? Rozliczyłam się już dość dawno temu z przeszłością. Pozamykałam drzwi.

Pisząc tę notkę wróciłam do rzeczywistości. Hm.
Jednocześnie mam wrażenie, że ten sen, tak realny, że potrzebowałam chwili, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, skąd koło mnie znalazły się dzieci, coś oznacza. Nie wiem co. Nawet trochę się boję, bo mam jakieś dziwne przeczucie, że coś z tamtej przeszłości, jeszcze przewinie się w moim życiu. Bardziej w odległej przyszłości, bardziej pod koniec życia, ale coś jeszcze połączy te dwa wymiary. Nie wiem co i jak, kto, co i po co, ale mam przeczucie, że nasze drogi jeszcze się przetną.

czwartek, 16 czerwca 2016

Kompletnie wypadłam z blogosfery. U siebie nie piszę, do innych nie zaglądam. Błąd. Nawet ogromny. Ale lapka nie chce mi się włączać, a przez telefon, to ja nie lubię.

Remont zakończył się w połowie maja. Sypialnia przerosła nasze oczekiwania. Tak skoncentrowaliśmy się na pokoju dziecięcym, że jakoś nie zastanawialiśmy się nad efektem końcowym naszego kąta.
Teraz mamy dojście do tarasu, wcześniej biurka blokowały przejście. Mam swój kąt na włóczki - między kaloryferem a łóżkiem powstała odpowiednia przestrzeń. No i szafa. czuję się jakby była nowa. Wcześniej ginęła. Teraz lustro powiększa optycznie pokój. I mam przy nim większy rozbieg, że tak powiem.

Teraz żyję remontem kuchni i salonu, które to mamy zamiar ciut odseparować od siebie. Nielatów więcej już nie będzie, więc aneks na nic mi nie jest potrzebny, wręcz działa na nerwy. Jak w kuchni porządek, a w salonie nie do końca, to i tak wygląda jakby był syf. Jak kuchnia lśni, a po salonie walają się niepotrzebne przedmioty, to nadal jest efekt bajzlu. Powstanie mała wyspa, odgrodzona ścianką. Stół wyląduje w salonie. I pojawi się kolejna antresola :)

Jeszcze wywalacz mi się nie włączył. A szkoda. Co prawda chwilę po zakończeniu roku wybywam z dziećmi do domku na wieś. I jak dobrze pójdzie spędzimy tam większość lata.
Remont będzie popełniany poza zasięgiem mego czujnego oka. Szkoda. Jednak woda, drzewa, święty spokój wygrywają....