piątek, 27 lutego 2015

Mam wrażenie, że dzisiaj nic innego nie robię, tylko zbieram chusteczki i znoszę do kosza.
Zauważę, że wstałam kilka minut przed południem.
A chusteczki są wyłącznie moje osobiste.
Potomstwo bowiem wybyło wczoraj po południu na wieś do szwagra.
Ślubny właśnie jest w drodze po wrzaskuny.

Ten czas zmarnowałam na pochłonięcie prawie dwóch książek ("Historia pewnego rozwodu" i " W głębi lasu", którą to aktualnie mam na wykończeniu) oraz kilku artykułów z TS, kiedy to balowałam w saunie.

A z ginola jak ciekło tak cieknie.

Nos wygląda jak u klowna: duży, czerwony i napuchnięty...

Wracam do inhalacji.... ( może jakbym sumienniej je wykonywała, byłoby już po chusteczkowym bałaganie!).

1 komentarz:

  1. Zdrowiej :* Ja zawsze na katar (alergiczny lub zwykły) biorę cirrus :)

    OdpowiedzUsuń