Mam wrażenie, że dzisiaj nic innego nie robię, tylko zbieram chusteczki i znoszę do kosza.
Zauważę, że wstałam kilka minut przed południem.
A chusteczki są wyłącznie moje osobiste.
Potomstwo bowiem wybyło wczoraj po południu na wieś do szwagra.
Ślubny właśnie jest w drodze po wrzaskuny.
Ten czas zmarnowałam na pochłonięcie prawie dwóch książek ("Historia pewnego rozwodu" i " W głębi lasu", którą to aktualnie mam na wykończeniu) oraz kilku artykułów z TS, kiedy to balowałam w saunie.
A z ginola jak ciekło tak cieknie.
Nos wygląda jak u klowna: duży, czerwony i napuchnięty...
Wracam do inhalacji.... ( może jakbym sumienniej je wykonywała, byłoby już po chusteczkowym bałaganie!).
Zdrowiej :* Ja zawsze na katar (alergiczny lub zwykły) biorę cirrus :)
OdpowiedzUsuń