sobota, 18 kwietnia 2015

Pozytywnie patrzę na świat. Mam więcej czasu dla siebie. Wprowadziłam swoje zasady i powoli, po cichu je realizuję. Chłopaki jeszcze się nie połapali. Motywujące, bo od razu są skutki. Boję się pisać, żeby nie zapeszyć. Ze mną jak z bańką. W jednej chwili może rozlecieć się na kawałki. Na razie kawałki wchodzą na swoje miejsca. Jeszcze muszą się posklejać.

Bartek zaczyna płynnie czytać. Załapał gramatykę. Powoli zaczyna łapać tabliczkę mnożenia. I co z tego, że materiał szkolny wymaga już w pełnym zakresie. My opanowujemy początki. Małymi kroczkami dobijemy do reszty, a może nawet będziemy w czołówce. Dzieciak zaczyna wierzyć w swoje możliwości. A to najważniejsze.

Dawid składa krótkie wyrazy. Ćwiczymy literki i składanie wyrazów. Młody sam się rwie.
Walczymy też z gadatliwością. Zwłaszcza jak robimy lekcje. Bartek potrzebuje ciszy. Niestety.
Czekam aż wreszcie kurzajka odpadnie. Czekam kiedy przyzwyczai się do aparatu silikonowego na zęby, by mógł przespać całą noc, a nie tylko kilkanaście minut podczas wieczornego czytania. Czekam również kiedy rana na łokciu zacznie ładniej wyglądać, bo na razie ma strasznie rozbabraną - cały Dawid, jak upadać to konkretnie!

Czekam również na Męża mego. Od wczoraj, kiedy to wyjęłam wkładkę, mam chcicę jak kotka w rui. Mąż bawi u kuzyna na wsi. Żużel oglądają i najdalej za godzinę powinien być. Więc czekam.

Czekam też na kulki gejszy. A co! ( tylko trzeba zamówić ).

1 komentarz: