środa, 24 kwietnia 2013

Miszelin błysnął!

Nieświadoma niczego, w bólach okresowych dowlokłam się po latorośle do instytucji. Miałam nadzieję, że szybko dotrzemy do domu i jeszcze uniknę spaceru z bąblami zaiwaniającymi przede mną na rowerkach.

Grupa Miszelina była już na przedszkolnym placu zabaw, czyli ubieranie odpada. "Rewelacja" - pomyślałam. Ale tak łatwo to być nie mogło. Wyszła pani dyrektor i od razu z szerokim uśmiechem
" Miszelinku, powiedz mamusi, co powiedziałeś pani Justynie? No ja nie powiem, powiedz sam".

Długo nakłaniała Miszelinka do wyznania co powiedział, ale młody twardo migał się od odpowiedzi.

W końcu dowiedziałam się, że mój grzeczny synuś z niewyparzonym jęzorem ( ostatnio coraz więcej takich perełek ma, Terrorist zresztą gorszy nie jest) pani kucharce wygarnął " I co, już wszystko wyżarłaś z tego gara?" . Myślałam, że padnę jak stoję, zwłaszcza, że ewidentnie widzę, że pani dyrektor jest przekonana, że młody usłyszał to w domu. A nie usłyszał, bo nigdy mnie nie frapowało czy personel jada przedszkolne jedzenie czy też nie. A pani dyrektor tłumaczyła się, jakby winna była, a może rodzice zarzucają pracownikom, że wyjadają dzieciom...nie wiem. Mnie to nigdy nie interesowało i nawet jak jedzą, to chyba dobrze, że się nie marnuje, nie?
Od dzisiaj wiem, że"... panie kucharki jedzą, a nawet zabierają do domu, ale za to mają mniejsze pensje...". Przepisy czy coś. Ale co mnie to interesuje!

I jakby tego było mało pani dyrektor ściszonym głosem dodała : " A pani Justyna usłyszała, że ma DUŻE CYCE!"

No wiecie co!!!! Akurat co jak co, ale pani Justyna jest drobnej budowy, biust ma akurat do sylwetki, raczej mniejszy niż większy. I chyba dobrze, że chłopak zauważa kobiece walory?

Czy ten mój Miszelin ślepy jest? Może czas do okulisty się wybrać...

Terrorist dla odmiany wstrzymywał oddech i jednocześnie zaciskał pięści, a na jego twarzy widniała agresja. Jakby chciał komuś przywalić. Ale pani Małgosia bardziej martwiła się jego uduszeniem niż rękoczynów, a on nie reagował na uwagi. Zapytałam starszego o co chodzi. " A nic mamuś. Ja tak sobie oddychałem i nie oddychałem, oddychałem i nie oddychałem.... No co!!!! Nie można?" 

Ręce mi opadły, bo w sumie kto mu zabroni nie oddychać? Wolny człowiek w końcu!

Z wrażenia wytargałam rowerki, rundę po osiedlu zakończyliśmy na placu zabaw i po 17 obszczypana od słońca wepchnęłam dzieciary do domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz