I co ja mam pisać?
Że jestem wyjebana. Bo okres, bo zawalona nocka z powodu ślubu kuzyna Ślubnego, bo musiałam prowadzić z zza Szczecina? W życiu tak długo nie prowadziłam samochodu.! I pomyśleć, że do przedwczoraj rana przemieszczałam się tylko na trasie dom - praca, praca - dom. No ale dojechałam. I jeszcze musiałam się cofać, bo mój małżonek szanowny zapomniał oddać kluczy od domu panu młodemu. I wtedy pizgnęłam obrączka i zaręczynowym.
Ślubny, jak się dzisiaj okazało, złapał tylko obrączkę, jednocześnie wyzywając mnie od histerycznych wariatek. Zaręczynowy wozi się gdzieś pod przednim siedzeniem. A w dupie. I tak go nie chciałam. A szukać nie zamierzam.
A jak odebrałam Katka ze szkoły w poniedziałek, to się okazało, że dostał uwagę "Bije i zaczepia kolegów ze starszej klasy". I co ja mam zrobić? Najpierw oni zaczepiali ich, a jak młodzi im wtłukli to z rykiem do pani? A jak osobiście poinformowałam wychowawczynię o problemie, to nie potrafiła temu zaradzić, bo Katek czasami się wygadał, że starsi dokuczają i popychają.
Kazanie wygłosiłam. Uwagę podpisałam. I jakaś wewnętrzna duma mnie rozpiera, że smarkacz sobie radzi. A taka kruszyna.
Dejw zażyczył sobie nauki tańca i aikido. Najlepiej jeszcze grę na pianinie. A piruety takie wywija, że raczej na balet powinien chodzić. No ale ja do Miasta nie mam zamiaru jeździć kilka razy w tygodniu. Chwilowo szukam zajęć tanecznych. Sumsiadka ma się wywiedzieć, bo podobno w jej szkole takowe są.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz