A w piątek swój pierwszy trening piłkarski zaliczył Terrorist. I wedle relacji Ślubnego, tym razem powinno wypalić.
Jakieś półtora roku temu, to ja musiałam z nim latać. Do trenera nawet się nie zbliżał. I kopał jak mu się podobało, a nie wedle wizji trenującego.
A teraz zachwycony. Co prawda relacji doczekałam się dopiero jak rozmawiał z babcią i ze szczegółami opowiadał co i jak, ale lepiej późno niż wcale.
I najpierw sam z trenerem się gibał w wyznaczony rytm. ( Pewnie go sprawdzał, czy się nadaje. Bo grupa ćwiczy już od września.) Potem wspólnie z resztą biegał, podnosił nogi, ręce i co tam jeszcze kazano.
A potem, to już grali. I Terrorist nie bardzo wiedział co ma z tą piłką zrobić, jak już mu wpadnie pod nogi. Zupełnie jak nasza reprezentacja. Czyli są szanse, że załapie dobrze płatną robotę w przyszłości.
I tego się trzymam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz