czwartek, 20 marca 2014

Czwartek rano.
Wlokę się do pracy nienaturalnie wygięta do przodu. Jajniki mnie nawalają od kilku dni, a od dwóch to już konkret. Tak bolało, że na wizytę umówiłam się w godzinach pracy.
Byłam pierwsza w kolejce. Wpakowałam się i od razu z kałamacha Bo ja się obawiam, że jednak może... pomimo tego żelastwa we mnie, może jednak ciąża!? Albo, jakby nie patrzeć lepsza wersja, torbiel na jajniku. Ale ja do szpitala nie idę. Zwolnienie broń bosze!
- Może najpierw zbadajmy.- uśmiecha się mój dohtor, popychając lekko w stronę tronu.
Pogrzebał, pogrzebał. Żelastwo leży prawidłowo. Ciąży nie ma. Ale jeszcze usg.
- No tak... - zaczyna dohtor z uśmiechem. Miała pani rację....
- KURWA NIE! Tylko nie to!!! Nie teraz!
- Na rozlanie jajnika raczej wpływu nie mamy. - zaskoczony dohtor przestawia mi od środka wnętrzności.
- Oh... Rewelacja!!! Ale na to nie trzeba do szpitala? Rozumie dohtor, pracę dostałam, na zęba już zwolnienie miałam niedawno. Szpital w grę nie wchodzi. Zwolnienie też. - chwila na oddech. A w sumie, to co teraz? Gdzie on się rozpanoszył? Oczyścić tego nie trzeba?
Będzie jeszcze boleć. Jeszcze jest trochę płyny w pęcherzu jajowodu, czy gdzie tam ( medyczne pojęcia, jak i nazwy leków umykają mi szybciej, niż zostają wypowiedziane/przeczytane ). Samo spłynie, do tego czasu będzie boleć. Po pracy leżeć i odpoczywać.
Zgięta podreptałam do samochodu, wręczając Obywatelowi reklamówkę z avonem, gazetami i portkami dla Loff. Czekał na mnie z Typosławem. Dziwnie zamyślony był. A może nieobecny częściowo myślami... Nie wiem. Inny niż dotychczas jak go znam. Inny...

Czwartek po pracy.
Wracam z zakupów, a z naszego domu wychodzi lekarz K. A przecież wiedziałam od Ślubnego, że był godzinę wcześniej, bo Starszy kolejny dzień gorączkuje i niania, nie mogła mu zbić temperatury.
Serce mi stanęło.
- Wpadłem, bo sam się martwię tą temperaturą. Dzwońcie jakby co, ja i tak wlecę wieczorem. Ale jakby wymioty, jakieś plamy na ciele.... natychmiast do szpitala!.
Bosze. Jakie plamy. Jakie wymioty. Tylko, kurwa, nie to! Dawid, nie pozwolisz. Nie pozwolisz, prawda!!!!
- Jak byłem wcześniej, nie mogłem mu głowy docisnąć do klatki, może być podrażnienie opon mózgowych. NIE zapalenie TYLKO podrażnienie.
O czym on gada. To nie o Starszym. Przecież on jest odporny. Zwalczy. Silny jest, mimo że drobny. Cholera mój jajnik. Zgięta wrzuciłam zakupy do samochodu i podreptałam jeszcze do Polo, bo w Lydlu coli ni ma.

Czwartek wieczór.
Rozkłada mnie. Ledwo żywa siedzę na kanapie. Temperatura przeszło 38. Jajnik napierdala swą prywatną wojnę. Ja nie współpracuję, a ten idiota granatami napierdala. Jak już się przemieszczam, to zgięta wpół.
Na szczęście Starszy zwalczył temperaturę. Śpi spokojnie.
Ja też marzę o śnie, ale z niemocy wstania, zalegam na kanapie i oglądam Gesslerową ( tak, czasem tv oglądam. bardzo czasem. )
22.30 ledwo żywa zmierzam w kierunku sypialni.
- Gorączka mu rośnie. Zobacz jaki rozgrzany. - Ślubny szepcze z pokoju dziecięcego.
- Nie mam siły. Padam na pysk. Podaj mu nurofen, albo czopek.
Słyszę gwałtowne podniesienie, bełkot Starszego i... haftuje. Kurwa rzyga!
Adrenalina zrobiła swoje. Spustoszenie organizmu. Armaty, granaty i inne sztuczki jajnikowe zostały zmiecione w jednej sekundzie. Moja temperatura chyba też gwałtownie opadła. Niczym sarna wparowałam do dziecinnego.
- Dzwoń po K!!! Szybko.
Jeszcze jeden rzyg. Na cholerę dał mu to kakao. Dwa dni wysoka temperatura, a ten mu kakao funduje. Bo rzyg kakaowy.
- To flegma. Spływa mu. Nic się nie dzieje. Czopek damy. - Ślubny waha się czy dzwonić.
Oczywiście ja w tych nerwach zapomniałam, że Terrorist urodził się z taką czerwoną plamką nad noskiem. Taką od wysiłku porodem naturalnym. Jak płakał, a wył przecież często, to ona się pojawiała. Potem od wysiłku, albo jak się wkurzał. Też się pojawia. Ale to dotarło do mnie później.
- DZWOŃ!!! Wybroczynę ma.
Wystarczyło. Zadzwonił. K. oznajmił, żeby jechać do szpitala, bo on tylko by wypisał skierowanie. Szkoda czasu.
Ślubny z teściem i przestraszonym Starszym jadą na izbę przyjęć.
Ja latam jak pojebana po chacie i chaotycznie donoszę rzeczy na stół. Lecę wstawić pranie, żeby wyschło na jutro jakby co... Jakie kurwa, JAKBY CO???!!!! Jakie, JAKBY CO!!!!! Przecież, to OCZYWISTE, że zostanie na oddziale. Wysoka gorączka drugą dobę nie do zbicia, a teraz wymioty. I nic innego. Zostanie. Dawid, proszę, oby nie sepsa. Dawid, ty już jesteś tam wysoko, jeśli tam jest ON, proszę...
Usiadłam na skraju wanny. Niewidzącym wzrokiem starałam się ogarnąć, co mi będzie potrzebne. Łzy leciały jak grochy. Tylko nie to! Tylko, kurwa, nie to!
Oczywiście smsa do Loff, bo po chuj ma dziewczyna spać. Niech się denerwuje pół nocy i za zombi w pracy robi.
Ale nie myślałam trzeźwo. Chyba wcale nie myślałam. Działałam instynktownie. Jak pierwotni. ( Smartszitów co prawda nie mieli, ale pewnie o najbliższych osobach myśleli często i dzielili się z nimi np. mięsem. A ja z Loff dzielę się wszystkim, co mnie boli, cieszy, wkurza, martwi... Wszystkim! A ona wrzuca padlinę na fejs-zbuuka i wiem, że wtedy szczególnie o mnie myśli. Miłe to.)
Ślubny zdziwiony, że spakowałam siebie. Był przekonany, że to on zostaje na noc.
Sepsę wykluczyli. Zapalenie opon mózgowych też.
Nie przemilczał moich czerwonych ślipiów. Babcia , która przyszła do Młodszego, udała, że nie widzi. Jednak kobieta kobietę... no nieważne.
Przede mną noc na 15 cm wolnego, obok Terrorista, na jego szpitalnym łóżku....

6 komentarzy:

  1. Oj i co wiadomo co mu jest?

    Ściskam mocno i szybkiego powrotu do zdrowia! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno ostre zapalenie dróg oddechowych, ale w momencie przyjęcia ani kataru ani kaszlu nie miał. diagnozę usłyszałam dopiero w poniedziałek. przez weekend żadnej informacji nie wyciągniesz od "lekarzy dyżurujących" :(

      Usuń
    2. Ech ci lekarze... jakby w weekend nikt nie pracował na oddziale, tylko był od parady! ;/
      ściskam :*

      Usuń
  2. chciało się wakacji...
    a na serio: bardzo duża ulga, że jesteście już w domu.
    i na przyszłość: że się synchronizujemy zdarzeniami, to norma. ale może tak ustalmy na przyszłość, żeby kalibrem na zmianę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a nie lepiej darować sobie już te wzrosty adrenaliny na taką skalę ? :)
      wiem, nie da się.
      w naszym przypadku raczej marne szanse....

      Usuń
  3. Daj znać, co u Was. Czy wreszcie ok. I czy Twoje jajniki też ok.

    OdpowiedzUsuń