sobota, 11 października 2014


Zmyłam z siebie zapach mężczyzny. Mojego mężczyzny.
Niby ten sam od lat, ale jakby inny ten mój mężczyzna.
Piękniejszy.
Cholernie pociągający ( do tego stopnia, że ciężko mi się skoncentrować w jego towarzystwie).
I ta Jego skóra.... Miękka, delikatna, ....
Mądry.
Ogarniający codzienność lepiej niż myślałam ( nie, żeby był szał, ale też do niczego się nie przykleiłam po powrocie, a dzieci wyglądały w miarę normalnie ).

Chyba mi odwaliło, ale sikam po gaciach jak młoda siksa, na widok mojego Męża.
Odkryłam w Nim innego faceta. Faceta, przez którego nie mogę spać, nie pamiętam czy jadłam i co jadłam, jeżeli w ogóle jadłam.
Najchętniej spędzałabym z nim każdą minutę doby, a i tak byłoby mi mało.

I jak on smakuje.
Jadłam go kęsami.
Jego usta nawet nie zbliżały się do milki jogurtowej, rafaello i bounty razem wziętych ( za te smaki oddałabym wszystko ).
Usta... mniam.... rozpływałam się.
On też. " jadłbym cię garściami" - nic dodać nic ująć.

Tak więc zmyłam z siebie Jego zapach... nie do końca jednak jestem w swojej kuchni...



2 komentarze:

  1. Wow. .....!!!
    Ależ polecialas pięknie!
    Rozłąki Wam służą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To wielkie szczęście mieć kogoś i być dla kogoś. Największe. martynia

    OdpowiedzUsuń