poniedziałek, 10 listopada 2014

Byłam w pracy. Na chwilę.
Zbłąkany kierowca stokroć mi dziękował za zlecenie rozładunku. Inaczej czekałby bidak do środy, a tak uszczęśliwiony frunął do żony i dzieci :)

Zmobilizowałam się i upiekłam pierniki.

A muszę przyznać, że weekend mnie rozleniwił. Oj rozleniwił...

Dzieciaki poszły w sobotę na nockę do dziadków. Nocka przedłużyła się do późnego popołudnia w poniedziałek.

Spałam, czytałam, piłam driny, odżywiałam się niezdrowo, oglądałam Master Bossa i Wojsów, rozleniwiałam się na tarasie.

I tylko jedno kołatało się w głowie....
Zazdrościłam coraz częściej ostatnimi czasy singlom, tudzież parom bezdzietnym. Marzyły mi się powroty z pracy, zjedzenie obiadu, ogarnięcie mieszkania ( bez dzieci, to właściwie niewiele byłoby do sprzątania ), gorąca kąpiel i caaaaały wieczór czytania. Albo godzinnego gadania z przapsiółkami, które spory czas temu widziałam ( bezdzietna pewnie byłabym na bieżąco, a i spotkania byłyby częstsze ). Albo oglądania jakiegoś dobrego filmu. Najpewniej zdążyłabym wszystko jednego dnia...

Tak czy siak... Do jeszcze przedwczoraj marzyłam o tej wolności.
Ale już dzisiaj, a nawet już wczoraj zdałam sobie sprawę, jakie moje życie byłoby puste.

Może nie mam czasu na tyle książek ile bym chciała przeczytać. Może jestem zmęczona wiecznym szukaniem wszystkiego za wszystkich. Może mam dość sprzątania bez kilkugodzinnych-chociaż- efektów. Może mam dość i męczy mnie.... cóż wiele rzeczy mnie męczy. I wielu mam dość. Ale jakby nie było tych dwóch łobuzów....

Życie byłoby bez sensu!
Bez Ślubnego to już wcale nie wyobrażam sobie siebie...

Jak dobrze, że już wrócili. Leża w swoich łóżkach i zasypiają. Dobrze móc wejść w nocy do ich pokoju, pochylić się i poczuć ten młodociany zapach. Zapach dziecka!

1 komentarz: