piątek, 17 kwietnia 2015

Podle się czuję. Rano wstałam po to, żeby zaraz wrócić do łóżka.
Zresztą byłam przekonana, że jest sobota i ciężko się zdziwiłam, że mogłam być tak głupia, żeby budzik nastawiać. Wyłączyłam i spałam dalej, wmawiając Dawidowi, który gadał nade mną, że dzisiaj sobota.
Jeden jedyny raz cieszyłam się, że moje dziecko gada od momentu obudzenia, czyli od około szóstej do samego zaśnięcia, czyli do około dwudziestej ( plus w nocy jak wstaje do dwóch razy na sikanie!). I że gada nade mną, jak już rozgości się w moim łóżku.
Trzydzieści minut od wyłączenia budzika, dostałam olśnienia. A może ten przebłysk nastąpił tylko dlatego, że żeby spać potrzebowałam pustej chaty, bez dzieci? Nie wiem, Tak czy siak mój mózg na ułamek sekundy wrócił do rzeczywistości.
Gdy ogarniałam potomstwo, zadzwonił mój mąż, że byłam rano tak nieprzytomna i pytałam po cholerę wstaje tak wcześnie ( nie pamiętam ), że on przyjedzie po młodego i odwiezie do przedszkola ( Ślubny wstaje w tygodniu w środku nocy i jedzie na salę, żeby przez godzinę napierdalać piłką do kosza - zupełnie dla mnie niepojęte! - fakt, że kilogramy lecą z niego z prędkością światła). Chyba się bał, że mogę wywieźć np do domu dziecka, albo do lasu. Zważywszy, że młodsze dziecię ostatnio wywołuje u mnie bóle głowy tym nieustannym gadaniem. No japa mu się nie zamyka na dłużej niż 2-3 sekundy.

No więc wyszykowałam dziecki do instytucji, wywaliłam za drzwi i poszłam spać. Niestety spanie przez kolejne trzy godziny niewiele zmieniło.

A potem pogoda ze słonecznej zrobiła się deszczowa na kilka minut i już wiem dlaczego bolała mnie głowa i nadal łupie kręgosłup.

O teraz znowu słońce świeci, jakby przed kilkunastoma minutami wcale nie padało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz