środa, 10 czerwca 2015

Niezbyt ciekawie u mnie ostatnio.

Ale dane mi było dwukrotnie doświadczyć normalnego przebudzenia. Takiego jak przed dziesięcioma laty. Wstałam i funkcjonowałam. Nie zmuszałam się do uniesienia powiek ( jeszcze trochę a pęsetą będę to robiła ), do podniesienia głowy z poduszki i utrzymania pionu z jednoczesnym kontaktowaniem, co się dzieje.

Jeszcze do niedawna moja tarczyca nie wplatała się zbytnio w życie. Fakt, byłam wiecznie zmęczona. Ale kto by nie był, skoro od ośmiu i pół roku miałam kilkanaście przespanych nocy, z czego pierwsze pięć i pół roku jak sypiałam po 4 godziny na dobę to dużo. Dlatego moje przewlekłe zmęczenie zwalałam na niewyspanie.

Ostatnie pół roku sypie się wszystko. Chudnę i tyję w zależności czy wpadam w nadczynność czy niedoczynność ( co półtora miesiąca się to zmienia). Wiecznie mi zimno. Przesuszona jestem jak skwarka ( choć skwarka z tłuszczem mi się kojarzy ). Łapię się na dziwnym oddechu, częściej Ślubny to wyłapuje. Oddycha mi się ciężko, strasznie ciężko bym nawet rzekła. Ale to są takie momenty, nie że cały czas. Choć coraz częściej.

Moje zmęczenie i brak chęci do czegokolwiek sięga zenitu. A słuchanie z każdej strony, że wiecznie bym spała albo że wiecznie jestem niewyspana doprowadzi kiedyś do tego, że komuś przypierdolę ( jak siłę i chęć w danej chwili na to znajdę w sobie).

Nie mam siły ani czytać ani pisać ani nic. Każda czynność jest dla mnie wysiłkiem mniejszym czy większym, ale jednak wysiłkiem. Czasami zapakowanie zmywarki lub jej wypakowanie stanowi dla mnie mega wyzwanie. Starcie blatu, odstawienie garnka do szafki, czy wciśnięcie przycisku w celu zagotowania wody.

Co tu wiele gadać, czytanie jest mega wyzwaniem. Ileż to czynności trzeba zrobić, żeby czytać: siedzieć/leżeć, trzymać w miarę prosto książkę ( jak gruba to już trzymanie mnie odstrasza), skoncentrować się i jeszcze kartki przewracać. No nie mam ostatnio na to siły. Do tego wzrok mnie zawodzi i literki stają się wędrującymi robaczkami. Okulary nie zmieniają sytuacji. Jak przyjdzie moment to i tak nie widzę.

Coraz częstsze bóle głowy. Do migren na szczęście im daleko, ale to ćmienie i to kilkakrotne w ciągu dnia też utrudnia życie.

A serce... serce chyba rozum straciło! Boli, kołacze, zwalnia, przyspiesza.

No i puchnę. Jak mnie to wkurwia. Moje nogi już przed południem robią się ciężkie. Czasami jak idę po młodszego do przedszkola mam wrażenie, że z boku wyglądam jak stuletnia babcinka. Ledwo powłóczę tymi girami. Coraz częściej mam wrażenie, że nie dojdę, nie dam rady. Do tego często sapanie się włącza i trudność ze złapaniem oddechu. Najchętniej wcale nie ruszałabym się z domu!

Przy dzieciach staram się trzymać pion, ale jak jestem sama nie mam siły. Nie mam siły zebrać się w sobie, chodzę zgięta, tu mi coś przeskoczy, tam strzyka. Niby ogarniam tą chatę, niby piorę, niby gotuję... Ale ile samozaparcia i siły wewnętrznej mnie to kosztuje, wiem tylko ja. Każda pierdolona czynność jest dla mnie wyzwaniem.

Czekam na wyregulowanie hormonów. Czekam na w miarę normalny stan, bo na chwilę obecną największym wybawieniem byłoby położenie się w ciepłym miejscu i zaśnięcie. Zaśnięcie na dłuuugi czas. Tak długi, żeby wreszcie się wyspać. Ale ja nie wierzę, że to jest możliwe.... No chyba, że zasnę już na zawsze!

4 komentarze:

  1. na fb jest grupa wsparcia
    https://www.facebook.com/pages/Japo%C5%84ski-Motyl-Hashimoto/894581727227179
    można się tam dużo dowiedzieć
    ja mam rzut od dwóch miesięcy.
    Czasem nie chce mi się żyć z tym dziadostwem

    p.s. męża ganiaj do chłopaków i się wyśpij bo tak to kortyzol Ci szaleje

    https://www.facebook.com/alpacasquare/photos/a.675125969215533.1073741828.668225493238914/877819478946180/?type=1&theater

    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kaja.
      Ja do października 2014r praktycznie nie wiedziałam, że mam tarczycę. Zmęczona byłam, ale nocy też nie przesypiałam, więc na to bardziej zwalałam. Łykałam tabletkę rano i tylko wtedy pamiętałam, że organizm nie jest perfekcyjny. Ostatnie miesiące dostaję szału.
      Kaja, da się z takimi huśtawkami żyć? Bo ja też mam już dość!

      Usuń
  2. ja choruję już prawie 14 lat, więc jest coraz ciężej, moja choroba jest autoimmunologiczna więc wszystko po kolei mi pada, nadnercza, hormony płciowe, zaczynam mieć wysokie trójglicerydy, insulinooporność, pewnie niedlugo cukrzyca, puchnę i tyję od patrzenia na jedzenie, moja babcia jest w lepszej formie, jak nie jadłam glutenu, uzupełniałam magnez i omega 3 to powiem Ci że jakbym się na nowo urodziła, ale znów sobie chlebka podjadam i jest tragedia, a jak jem tylko warzywa to non stop jestem głodna , nie lubię mięsa, ale chyba spróbuję z paleo.

    https://www.facebook.com/groups/japonskimotyl/

    A Ty jak jesteś jeszcze na początku tego dziadostwa to walcz pazurami o dobre samopoczucie... gdybym ja 10 lat temu wiedziała tyle o tej chorobie to bym była teraz w innym miejscu... no ale też samozaparcia mi brak :(

    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja choruję 12 lat, ale pierwszy raz w życiu mam takie objawy, które powodują, że nie mam siły na nic. przede wszystkim nie mam siły na życie. i tu problem się zaczyna.

      Usuń