poniedziałek, 23 listopada 2015

I tak czas leci.
Bartek jakiś taki niewyraźny. Ślubny zaraz go z angola przywiezie, a jutro zostawię smarka w domu. Muszę wykurować do niedzieli, bo tylko jedną karteczkę oddaliśmy od września. A komunia się zbliża. Brrr! Zachowanie Starszego w szkole ma wiele do życzenia. Tzn dla mnie są to normalne zabawy dla chłopców w tym wieku, rozumiem, że nie wszystkie bezpieczne, a w szkole panie mają dość sporo nielatów do upilnowania. I panie się burzą, ja rozumiem ( choć nie wszystkie zakazy), a dzieci ni jak nie kumają, bo nie widzą w tym zagrożeń. Jak to dzieci. Ale jak sobie pomyślę jak ja samopas latałam po okolicy i w jakie zabawy się bawiłam, to cud, że moje pokolenie jeszcze żyje.
Bartas też zażyczył sobie owsiankę na mleku i o dziwo mogę wprowadzić ją do jego jadłospisu. Jaka to dla mnie radość! Nie zrozumie ten, który nie ma do wykarmienia niejadka. Niejadka, który w dodatku żyje wolno i ma na wszystko czas. Nawet jak tego czasu nie ma.


Dawid zaczął mi dzisiaj czytać ( przyznaję, zaniedbałam czytanie do szkoły ) i szczena mi opadła. Jak on łączy wyrazy! Z Bartkiem tygodniami nad tym siedzieli dziadkowie, Ślubny, nianie, ja ( ja najmniej, bo siedziałam do samej nocy w pracy! co to był za chujowy czas! choć praca zajebista.)
Tak łatwo mu wszystko przychodzi. Do pisania ma ciężką rękę, ale ćwiczymy w osobnym kajecie i idzie coraz lepiej. Młody też się garnie, nie zniechęca. Sam coś przepisuje, kombinuje z literkami i cyferkami. Ale to czytanie! Oczywiście nie jest to płynne czytanie, ale dość szybko składa literki w wyraz, a wyrazy w zdanie. Pękam z dumy.

Ślubny wrócił z delegacji z Barcelony, gdzie popylał w koszuli samej lub krótkim rękawku. A u nas wichry, deszcze, ulewy. Niektórzy mają ciut więcej szczęścia niż kury domowe i choć służbowo, ale w stronę słoneczka wybywają.

Tak, bo mi w tym roku jesień wcale a wcale nie pasuje. Strasznie jestem śpiąca, ociężała, spuchnięta. A na dokładkę stawy mi wysiadają. Zabieram się za dietę i zabieram. Ale bez glutenu, nabiału, jajek, pomidorów, bananów, papryki, bakłażanów i cholera wie bez czego jeszcze, ciężko żyć. O bez kawy. Jak kurwa bez KAWY żyć????? O i bez cukru!!!! Widział kto milkę bez cukru?!!!! Rafaello bez cukru?!!!! A jak żyć bez tych trzech rzeczy? Bo tamte wcześniejsze jakoś mnie tak nie przerażają jak te ostatnie trzy.

No i dużo mięsa jeść. Uhm. powiedzieli komuś, kto się brzydzi. Jada, ale szału ni ma.

Ale bez KAWY????? No proszę!!!!

1 komentarz:

  1. to jest wszystko takie trudne... trzymam kciuki za Ciebie, ja niestety ostatnio nie mam czasu na te nasze ceregiele.

    OdpowiedzUsuń