I tak czas leci.
Bartek jakiś taki niewyraźny. Ślubny zaraz go z angola przywiezie, a jutro zostawię smarka w domu. Muszę wykurować do niedzieli, bo tylko jedną karteczkę oddaliśmy od września. A komunia się zbliża. Brrr! Zachowanie Starszego w szkole ma wiele do życzenia. Tzn dla mnie są to normalne zabawy dla chłopców w tym wieku, rozumiem, że nie wszystkie bezpieczne, a w szkole panie mają dość sporo nielatów do upilnowania. I panie się burzą, ja rozumiem ( choć nie wszystkie zakazy), a dzieci ni jak nie kumają, bo nie widzą w tym zagrożeń. Jak to dzieci. Ale jak sobie pomyślę jak ja samopas latałam po okolicy i w jakie zabawy się bawiłam, to cud, że moje pokolenie jeszcze żyje.
Bartas też zażyczył sobie owsiankę na mleku i o dziwo mogę wprowadzić ją do jego jadłospisu. Jaka to dla mnie radość! Nie zrozumie ten, który nie ma do wykarmienia niejadka. Niejadka, który w dodatku żyje wolno i ma na wszystko czas. Nawet jak tego czasu nie ma.
Dawid zaczął mi dzisiaj czytać ( przyznaję, zaniedbałam czytanie do szkoły ) i szczena mi opadła. Jak on łączy wyrazy! Z Bartkiem tygodniami nad tym siedzieli dziadkowie, Ślubny, nianie, ja ( ja najmniej, bo siedziałam do samej nocy w pracy! co to był za chujowy czas! choć praca zajebista.)
Tak łatwo mu wszystko przychodzi. Do pisania ma ciężką rękę, ale ćwiczymy w osobnym kajecie i idzie coraz lepiej. Młody też się garnie, nie zniechęca. Sam coś przepisuje, kombinuje z literkami i cyferkami. Ale to czytanie! Oczywiście nie jest to płynne czytanie, ale dość szybko składa literki w wyraz, a wyrazy w zdanie. Pękam z dumy.
Ślubny wrócił z delegacji z Barcelony, gdzie popylał w koszuli samej lub krótkim rękawku. A u nas wichry, deszcze, ulewy. Niektórzy mają ciut więcej szczęścia niż kury domowe i choć służbowo, ale w stronę słoneczka wybywają.
Tak, bo mi w tym roku jesień wcale a wcale nie pasuje. Strasznie jestem śpiąca, ociężała, spuchnięta. A na dokładkę stawy mi wysiadają. Zabieram się za dietę i zabieram. Ale bez glutenu, nabiału, jajek, pomidorów, bananów, papryki, bakłażanów i cholera wie bez czego jeszcze, ciężko żyć. O bez kawy. Jak kurwa bez KAWY żyć????? O i bez cukru!!!! Widział kto milkę bez cukru?!!!! Rafaello bez cukru?!!!! A jak żyć bez tych trzech rzeczy? Bo tamte wcześniejsze jakoś mnie tak nie przerażają jak te ostatnie trzy.
No i dużo mięsa jeść. Uhm. powiedzieli komuś, kto się brzydzi. Jada, ale szału ni ma.
Ale bez KAWY????? No proszę!!!!
to jest wszystko takie trudne... trzymam kciuki za Ciebie, ja niestety ostatnio nie mam czasu na te nasze ceregiele.
OdpowiedzUsuń