środa, 25 listopada 2015

Zmywarka odmówiła swych usług. Zawzięła się jędza i cicho stoi, nawet nie zapiszczy.
Wczorajszy wieczór Ślubny z teściem rozkręcali ją i skręcali. Rozkręcali i skręcali i tak pięć razy. A ona nic.

Ręcznie na raty pozmywałam. Cztery kubki. Przerwa. Cztery talerze i dwie łyżki. Przerwa. Łyżeczki i kilka noży. Przerwa. Szlag mnie trafia, bo ja nie znoszę tak na raty. Albo od razu wszystko albo nic. Inaczej bez sensu. Ale cóż. Stawy nadgarstkowe odmówiły posłuszeństwa na długo wcześniej niż ta cholerna zmywarka. Zwłaszcza prawa ręka mi drętwieje, czucie w końcówkach palców jakoś osłabione. Jak rano wstaję, to dłoń mam powykręcaną jak staruszka, a na dodatek palce muszę wyprostować drugą ręką ( co nie oznacza, że te od prawej zostają na swoim miejscu... i tak opadają!)

Ale wracając do złośliwej i leniwej zmywarki...
Teść pół nocy myślał, co tam może być nie tak. I przyszedł dzisiaj. Kombinował, rozkręcał, patrzył...
A na koniec okazało się .... UWAGA, UWAGA!!!, że górny koszyk nie był dopchnięty do końca i blokował prawidłowe domknięcie.
Bez komentarza :)

1 komentarz:

  1. Haha, chociaż nie ma co się śmiać, bo gdy moja zmywarka dokończy żywota (tfu tfu) chyba się zapłaczę :D

    OdpowiedzUsuń