środa, 16 stycznia 2013

nocne kichnięcie

Matko! Czegoś takiego to ja jeszcze w swoim życiu nie widziałam.

Kładziemy się ze Ślubnym spać dość późną porą. Ledwo się umościłam, a wierzcie, nie trwa to u mnie krótko, słyszymy wrzask Miszelina. Na wyścigi wyskoczyliśmy z łóżka. Tzn Ślubny poleciał, bo ja się łudziłam, że obędzie się beze mnie. Nie obyło się. Miszelin w zaparte wrzeszczał "mamooooo!!!!!". Po chwili Ślubny " Żmija, szybko". Wygramoliłam się i wlokę do pokoju dzieciowego.

Jak weszłam tak zrozumiałam z bełkotu Ślubnego, że młody się osmarkał. Dżizas, to tak ciężko chusteczkę wziąć? I w tym momencie Miszelin zafundował sobie porządne kichnięcie.

Niby nic, ale takiej ilości gluta i to z jednej dziurki, to ja nie widziałam w swym życiu. Sięgał do klatki piersiowej.

I gdzie to się pomieściło w takim małym człowieczku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz