środa, 16 stycznia 2013

tata

Dziś mój Tata skończył 82 lata. Kto by pomyślał. Ileż ponurych myśli krążyło po mojej głowie w wieku dziecięcym. A potem nastoletnim.

Nie wiem kiedy dokładnie zakodowałam, że jest inaczej niż u innych. Może wtedy jak któraś kolejna osoba rzuciła "ależ wnuczka do ciebie/pana podobna". 

Może później, jak spytałam " jak jedziemy do S. to mówicie , że jedziemy do cioci i wujka, a jak do G. to do Mietka i Doroty? nie lubię tam jeździć! nie wiem jak mam mówić - wujek czy po imieniu?" Jak Mama spytała dowiedziałam się " jest moją siostrą.  po imieniu. Mietek po prostu".

I nic dziwnego by w tym nie było, gdyby mój brat nie miał starszej o rok ode mnie córki i młodszego syna, i nie był prawie równolatkiem mojej mamy. Tylko 2 lata różnicy.

Odkąd pamiętam bałam się, że Tata umrze. Miał wnuki w moim wieku, a moim rówieśnikom umierali dziadkowie i babcie. Jedna koleżanka straciła ojca w wieku 3 lat, a tak tylko starsi odchodzili. W podstawówce bałam się tej kolejności. W końcu Tata jest w wieku dziadka, jest dziadkiem!

Po jakiejś rozmowie z Mamą moje obawy nieco osłabły. Życie samo zadecyduje. Było to na początku studiów chyba. Tyle lat w lęku. Potem nieświadomym lęku.

Odchodzili niektórzy znajomi i sąsiedzi, ojcowie młodszych koleżanek, równolatek.

Niecały miesiąc po mojej osiemnastce zmarł mój przyrodni brat. Mietek. Nie miałam z nim kontaktu brat- siostra. Byłam o 26 lat młodsza. On miał dzieci w moim wieku. Z nimi się bawiłam, dorośli siedzieli w innym pokoju. Ale w głowie miałam, że kiedyś powymieniam się z nim zdjęciami. On mi da trochę swoich i Taty, ja jemu wszystkie jego mamy, które Tata miał w albumach.

Niby za nim nie przepadałam. Może inaczej, trochę się go bałam, bo był nerwus. Nigdy w stosunku do mnie, ale wolałam się nie narażać :) Ale jak zmarł, zawalił mi się kawałek świata. Ja jedynaczka, a jednak nie do końca. Może się nie wychowywaliśmy razem, nie kłóciliśmy ani nie laliśmy jak rodzeństwo, ale brat to brat! Bo ja zawsze marzyłam o rodzeństwie.

Ale ja nie o tym. Odchodzą młodsi. Odchodzą starsi. Moi rówieśnicy...

A mój Tatuś jest. Jeszcze nie spotkałam osoby, która dałaby mu tyle lat ile w danym momencie miał. Zawsze odejmowali, nawet o dychę.

Dzisiaj kończy 82 lata! łatwego życia nie miał i nie ma. Najpierw wojna i zniknięcie dziadka. Jak miał już Mietka, dziadek wrócił z Syberii po licznych interwencjach rodziny w Czerwonym Krzyżu. Większość życia bez ojca. Potem stracił żonę. Młodszego syna, potem starszego. Druga żona na wózku. I on za pomocą schodołaza z drugiego piętra zwozi moją Mamę. (Schodołaz 25 kg, wózek 15 kg, Mama jakieś 65kg. Tyle, że może położyć na schodach kiedy tylko chce.) Robi zakupy, posiłki i porządki.

Jak przyjeżdżam z dzieciakami ma do nich cierpliwość. Miszelin go uwielbia. Golą się rano prawdziwą pianką i maszynką, tyle że po wyjęciu ostrza. Dogadza wnukom słodkościami ( doprowadzając mnie do szału podawaniem na śniadanie drożdżówki). Ma siłę bujać ich na nodze. Tłumaczy i rozmawia.

Nigdy nie miał takiej cierpliwości. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek z pierwszymi wnukami miał taki kontakt, ale miał wtedy mnie w podobnym wieku.

Szybko się męczy jak jesteśmy, bo ani się położyć dobrze w południe, ani wyspać rano. Choć Tata sam z siebie wstaje ok 6-7. Ale obecność młodzieży wykańcza młodego, a co dopiero seniora.

Mam go od 33 lat z hakiem. Nadal mam. Podczas gdy moim znajomym odchodzą ojcowie, matki, którzy byli o wiele młodsi od mojego Taty.

Bądź jak najdłużej... Częściej się boję...


4 komentarze:

  1. piękna notka! Dużo siły dla Taty!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, dużo zdrówka dla Taty :)
    Mój R. ma brata 4 letniego, a ich tata w tym roku będzie miał 52 lata, więc w przyszłości czekają go podobne obawy jak Twoje.

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miałam 4 lata, to mój Tata miał właśnie 52 lata :)

    OdpowiedzUsuń