niedziela, 20 stycznia 2013

sezon narciarski zbliża się do nas wielkimi krokami

Jak na Żmiję i to jadowitą przystało zapodałam wczoraj focha. A co! Nie wolno. To co przygotowałam do spakowania, władowałam do szaf. Wzięłam gazetę i se poczytałam.

Oznajmiłam Ślubnemu, że pierdolę, że nie jadę, że mają się wszyscy odp....ć!

No co? Teściowa kilka dni wcześniej podniosła mi poziom adrenaliny, dzwoniąc i mówiąc co mam spakować na wyjazd. I akurat wczoraj sobie przypomniałam. Jadem plułam na prawo i na lewo.

I jeszcze ciotka Jola wmawia mi, że paluszki to nie słodkie. No słone, no wiem! Ale jak dzieciar gardzi konkretami i żre tylko czekoladopodobne produkty albo czipsowate, to wywaliłam wszystko co było w magicznej szufladzie. A ta przychodzi i przed obiadem z paluszkami kurwa wyskakuje. Dla mnie słodkie i tyle. Bo też dzieciar się tym gównem zapycha.

Jak już ilość jadu w śliniankach się wyczerpała, mądrzejsza o jakieś dwa artykuły, poczłapałam w stronę szaf...

Od wczoraj spakowana. Dzisiaj mieszkanie lśni. No nie znoszę wracać do domu, gdzie został bałagan. Dzieci mają zapowiedziane, że mają się tak bawić, żeby nic mi nie walało się pod nogami. Zabawki sami sobie spakowali :)

Nogi ogoliłam, bo wreszcie włoski urosły, że łapie je depilator ( po 1,5 miesiąca, dżizas!).

Maseczki wczoraj wklepałam w twarz, bo jak to zwykle na wyjazdach, zaniedbam się.

Jeszcze kąpiel sobie zapodam, wygrzeję, pójdę pachnąca spać...

.... by o 3.00 brutalnie zostać wywaloną z łóżka. Bo o 3.15 wyjeżdżamy.

ZAKOPANE CZEKA :)

 I tylko trzeba pamiętać, że jak już zupę zamówię, to broń bosze drugie danie i odwrotnie. Bo będę zdychać resztę dnia. Jeszcze lawinę wywołam, bo z pewnością wtedy stoczę się a nie zjadę.


1 komentarz:

  1. zazdroszczę determinacji w odmawianiu sobie paszy. ja właśnie pochłaniam tabliczkę czekolady z orzechami.
    z biura się wytocze, to pewne.
    boszzzz.....kiedy Ty wracasz??? buuuuu i dlaczego tak długo jeszcze??

    OdpowiedzUsuń