Zaczynam się stresować. Zaoferowałam się maj Loff, że jej licytacji przypilnuję. I pilnuję. Kończy się o 1:47. I tak czekam na Ślubnego, który wraca z delegacji (o właśnie się pojawił).
Klikam i odświeżam i czuję się jakbym nigdy nie licytowała. Bo nie chodzi o moją kurtkę, a Loff. A jej zależy. A jak jej zależy to mi jeszcze bardziej. Greya nawet odstawiłam i klikam co chwila na odśwież.
Stres stresem, ale trzeba licytować. No i Ślubny podejrzanie mi się przygląda. Nawet buziaka nie dałam, tylko w te pędy do kompa.
Wygram nie? Muszę. Łudzę się, że normalni ludzie śpią o tej porze. Loff śpi, bo jutro do pracy. Inaczej by nie spała :)
aj low ju soł macz. kurtka wyrusza do mnie w poniedziałek. w ramach wdzięczności i dozgonnej miłości przygarnę Cię pod namiot w razie co.
OdpowiedzUsuń:*
ejjjjjjjjjj....jak tu ładnie u Ciem!!
OdpowiedzUsuństaram się :)
OdpowiedzUsuń