Ślubny słodziutki. Twierdzi, że kocha ( jestem przekonana, że kocha, bo inny dawno by takiego jadowitego gada z chaty wyrzucił). Przytula. Sprząta i odnosi na swoje miejsce różne rzeczy, które wcześniej używał. Daje mi pospać. Słowem SIELANKA.
Sielanka sielanką, a jednak miał plan jak się Żmii pozbyć. W sobotę zażyczył sobie termometr, bo mocno przeziębiony. Goopia dałam.
A dzisiaj!
Dzisiaj klikam z maj Loff, a Miszelin woła " Mamusia!!!! Maaaamusia!!! Co to są za kuleczki?".
Cholera, no przeszkadza mi. Jakie kuleczki? Skąd ja mam wiedzieć jakie kuleczki rozsypał. Jak rozsypał to niech posprząta. - myślę, ale niechętnie zmierzam do sypialni. Zniecierpliwiona rzucam okiem na owe kuleczki.
Kurwa mać! To rtęć się wala po podłodze. Po mojej stronie łóżka. Czort jeden wie, ile razy wlazłam w to bosą stopą, na skarpecie przeniosłam do łóżka, moim jaśkiem dzieciary wytarły podłogę...
Najpierw Miszelina wyszorowałam i strasząc śmiercią wywiedziałam się, czy nie pożarł oby tych prześlicznych srebrnych kuleczek. Nie zeżarł! Uff.
Potem namęczyłam się, żeby te srebrne kulki zgarnąć w jedną i wywalić.
A potem to już miałam przymusowe sprzątanie. A łudziłam się, że jeszcze odwlekę w czasie.
A teraz siedzę sobie w czystym domku i jestem wdzięczna rtęci, że mi pachnie i nic się nie klei pod nogami. I jeszcze pościel wylegiwała się na mrozie. I ma czyste powłoczki ( no! ciut przeciągnięte przez pół mieszkania).
Ale jak już Ślubny chciał się mnie pozbyć, to było w kanapkę wrzucić. Nie wiem, może w mojego ukochanego jasieczka wetrzeć, a nie pierdyknąć na panele. Jeszcze dzieciaka by mi wysłał na tamtą stronę! Jak te chłopy nic nie myślą! Nawet morderstwa nie potrafią zaplanować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz