środa, 20 lutego 2013

głos mi spie.... ucieka, no!

Od poniedziałku mam ograniczony dostęp do wyzywania i psioczenia.

Dzieciary poszły do instytucji, to zaniemogłam ja.

Miszelin miał zapalenie krtani, nie wywinął się od antybiotyku, ale też nie kojarzę, żeby gadać nie mógł. Przecież nawijał całymi dniami...

A ja co prawda nie mam stwierdzone, co mi dolega ( po co do lekarza iść?) , ale głos zanika. I krzyknąć nie mogę, bo mnie coś blokuje. I niby nie boli gardło, niby żadnych inszych oznak nie posiadam. No czasami suchy, duszący kaszel.... Ale to od balkonowych wieczornych nasiadówek ze Ślubnym...

Od poniedziałku Ślubny wozi i odbiera dzieci. Zaliczył z Terroristem wizytę u endokrynologa w poniedziałek, podczas gdy ja byczyłam się cały dzień w łóżku ( teściowa miała Miszelina ). Wczoraj i dzisiaj też spałam do nieprzyzwoitych godzin popołudniowych. Aż Loff zaczęła się stresować, czy jeszcze dycham, jak się nie zameldowałam na gg.

I dłuższe gadanie mnie męczy! MNIE!!!! MĘCZY!!!! Nadworną gadułę, męczy kłapanie jęzorem, nie do pomyślenia!

Ale jutro już wychodzę z domu, bo fpip spraw do pozałatwiania. Do tego weekendzik u moich rodziców. Prezent tacie muszę nabyć. Jedziemy z półtoramiesięcznym opóźnieniem na jego urodziny.

I telefon na mnie już tam czeka. Nie sądziłam, że będę się tak cieszyć na to gówno, które macania się domaga. Zresztą całkiem możliwe, że po paru minutach wyląduje na ścianie. Ale żeby nie było, że jestem taaaaka zacofana, postanowiłam wystawić swą cierpliwość na próbę i dać szansę temu czemuś, co to tylko dotykiem się z nim dogadasz.

Jak zabraknie cierpliwości, to sobie kupię taki telefon na korbkę... Bardziej stabilny, mniej wkurzający, łatwiejszy w obsłudze... taki, no odpowiedni dla mnie. Albo taki dla emerytów, co to z tyłu mają przycisk "SOS".  Za numery awaryjne podam Loff i Ślubnego. A co niech lecą wtedy na łeb na szyję ratować najważniejszą osobę w życiu [ a znając mnie, przez przypadek za długo przytrzymam przycisk helpa i niepotrzebnie w stres wprowadzę co niektórych :)))) ].


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz