poniedziałek, 25 lutego 2013

jednak Terrorist

Jakąś godzinę po mojej piątkowej notce czar prysł.

Poszłam po synów do instytucji. Frunęłam wręcz myśląc wciąż o tym jak ten mój Katek wydoroślał, jaki grzeczny i w ogóle.

I pani Gosia sprowadziła mnie na ziemię. " Oj do tej pory tylko informowałam Terrorista, że będę musiała powiedzieć rodzicom. Dzisiaj nastąpił ten dzień." Zamarłam... boszzzzzzzzz co się stało? " Terrorist wcale do grzeczniutkich nie należy ( jak nie należy!, co nie należy! myślałam, że taka potulna klucha z niego. co to nikomu nie odpyskuje. nie upomni się o swoje. te chwyty ma zarezerwowane dla młodszego brata.) Muszę wręcz zaprzeczyć. Jeden z prowodyrów. Zaczepia i sadzi się nawet na większych od siebie ( cóż, niewielu jest mniejszych od niego. Terrorist to drobina dość niska. i co to za słowo sadzi? ) Zaczepna zadziora z niego. Musi pani z nim porozmawiać, bo ostatnio coraz gorzej. Dlatego mówię."

Odpowiedzialność rozmowy zrzuciłam na Ślubnego, bo akurat wcześniej wrócił z pracy. Sama poszłam wieszać pranie.

Nie taki grzeczny jednak jak ostatnio myślałam. Widać spokój w domu był spowodowany wyżywaniem się na kolegach ( muszę przyznać, że mimo wszystko wolę tę wersję, niż wieczny krzyk i kłótnie w domu ).

I jakaś część mnie mimo wszystko jest zadowolona. Myślałam, że mój Terrorist w domu potrafi postawić na swoim w stosunku do Miszelina, a wśród obcych jest ... nic innego mi do głowy nie przychodzi..... jednak dupa wołowa. A tu okazuje się, że wcale nie. I że sobie radzi. I nie da się poniewierać. Może niepotrzebnie sam zaczepia i atakuje. Ale jestem ciut bardziej upewniona, że w tej szkole nie zginie.

1 komentarz:

  1. ha! jak napisalam notkę u siebie, to wlazłam do Ciebie i proszzzzzzzzzzzz......

    OdpowiedzUsuń