wtorek, 26 lutego 2013

ząb mi swój zapach wytwarza....

Odkryłam to w piątek chyba. Coś mi w dolnej ósemce przeszkadzało. Wpakowałam paluch, pomacałam, pogrzebałam i nie wiem jakim cudem pod nos podstawiłam. Fuj.

Niemożliwe - se myślę , wpakowałam raz jeszcze paluch i tym razem świadomie węch postawiłam na baczność. I co? I wali! Śmierdzi.... gnojówą taką... no fuuuuuj!!!!

Póki nie bolało, to tylko sobie o stomatologu myślałam. Ale dzisiaj się obudziłam z bólem i spuchniętym dziąsłem. I chyba nawet polik ciut zwiększył objętość.

Nie dodzwoniłam się do mojej dentystki. Postanowiłam złapać ją w przychodni. Może luknie w gębę i zażyczy sobie rentgena czy usg, czy co tam ku temu potrzebne, bo ja z dentystami niewiele miałam w życiu wspólnego. I po południu wyrwie i będzie spokój. Tak sobie kombinowałam.

Do tego jeszcze Ślubny mi nagadał, że olewam, że do przychodni i tak się nie dostanę i że mam dzwonić i umawiać się na popołudnie, prywatnie. Bo i tak pewnie ten rentgen będzie potrzebny i tylko przedłużam itp! Jadem z rana sobie porzucaliśmy. Ale co jego obchodzi mój ząb! Ja będę najwyżej cierpieć. A że nie wiem co to ból zęba... no może ma rację, że trzeba szybko działać. Tylko czemu on ze swymi dziurami nie idzie? Czeka jak mu wypadną?

Poszłam. Pomoc co prawda bykiem na mnie spojrzała i wypomniała, że O siódmej to ja tutaj pani nie widziałam. Może pani sobie poczekać, ale nie wiem czy doktor znajdzie czas! O siódmej to ja wstawałam szanowna pani! I dowlokłam się na 7.39, więc o co kaman!

Przyczaiłam się na krzesełku, dorwałam moją p. Kasię, prawie ze schodów biedaczkę zwaliłam. Powiedziała, że przyjmie. Tym sposobem 15 minut później siedziałam na fotelu, a ona mi coś igłami aplikowała w dziąsło czy gdzie. Niewiele czułam. Ona zdziwiona, ja zadowolona.

Na koniec podała kubek z fioletową cieczą [ no ładnie - sobie myślę - od rana częstują denaturatem! ] Proszę płukać jamę ustną, ja lecę po recepty, bo się skończyły. 

Płukałam i plułam. Płukałam i plułam.

Dostałam antybiotyk żyletę i podobno przejdzie. Opuchlizna zejdzie. Smród się ulotni.

Czekam na efekty. Chwilowo dziąsło mnie wnerwia, bo pobolewa.

6 komentarzy:

  1. przyznaj się publicznie, że się ucieszyłaś na ten denaturat :))

    a tak na poważnie: radzę się wybrać do dr Kuffla. a wtedy piękne dłutowanie, auć! do dziś wspominam czule chirurgiczną precyzję pana dręczyciela.

    OdpowiedzUsuń
  2. dr Kuffel nie cieszy się u mnie zbyt dobrą opinią. nie, że ja miałam z nim do czynienia... nie nie, bo ja praktycznie nie znam dentystów, bo moje zęby jeszcze nigdy nie bolały tak jak inni mówią. ale za to tak leczył mego Ślubnego,że jak po miesiącu leczenia i miesięcznych mękach bólowych w końcu poszedł do innego [ślubny poszedł, nie Kuffel ] to się okazało, że od kilku tygodni chodzi z rzeką ropy pod zębem...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja poszłam nie leczyć, a wyrwać. bo on jest chirurgiem szczękowym. jakby z góry zakładałam, że on leczyć nie powinien,tylko zbierać żniwo, że tak powiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja usuwam bezlitośnie wszystkie ósemki - zostały mi jeszcze dwie. Świnie psują się niemiłosiernie!

    OdpowiedzUsuń
  5. osemki wyrzly mi sie za przeproszeniem tylko dwie. i to o dwie za duzo... :/ kilka lat temu mialam je obie pod narkoza usuwane. chirurg ze zdziwieniem stwierdzil ze jednak mi pyska nie sparalizowalo, a on myslal... pfff.
    i swiety spokoj.

    OdpowiedzUsuń
  6. moje się nie psuły do tej pory, nadal są niby idealne, jak reszta uzębienia, ale pod tą jedną cholerą ropa się zebrała. chwilowo jest ok, nawet gnoju w gębie nie czuje. ciekawe jak długo!

    OdpowiedzUsuń