sobota, 6 kwietnia 2013

Poznań. Lech - Lechia.

W pierwszym odruchu chwilowego rozumu parę dni temu zdecydowałam, że na mecz do Poznania nie jadę. Nie jadę bo : nawala mi kręgosłup!, a dwa to jakoś tak dziwnie na chorobę się czułam.

Ale jak wspomniałam, rozum tylko przybył na chwilunię, to na mecz pojechałam. Kalesony pod dżinsy zarzuciłam. I jakie poświęcenie, bo ja zimą rajstop nie założę, bo mi przeszkadzają. Wolę dupsko odmrażać przy -25. A wczoraj w takie grube barchany narciarskie odnóża odziałam. Spadające na co dzień dzinsy ledwom dopięła. Dżizas, co za czasy. Żmija odzież termiczną pod dżiny założyła!

Do tego podkoszulek, bluzka termiczna, bluzka nietermiczna, polar. Ledwo mogłam się ruszać. Pamiętacie taką bajkę z lat wczesnej młodości Pi i Sigma czy jakoś tak. Takie stworki z kosmosu chyba. Ja tylko ich widok pamiętam. Żółty i zielony kombinezon mieli. Nie ważne... właśnie takie ruchy wykonywałam jak Pi i Sigma. Jak poszłam sikać na stacji, to 5 min samo rozbieranie mi zabierało.

Na stacji blisko celu podróży spotkaliśmy fanów przeciwnika. Najpierw jeden karkowaty bezmózg się do mnie uśmiechał, ale jak zobaczył podchodzącego Ślubnego w czapeczce niebiesko- białej, to na twarz wstąpiła nienawiść. A przy kasie pięścią w drugą grabę uderzał. Ślubny opierdoczył mnie, że mu o tym nie powiedziałam. A ja wiedziałam co robię... na mecz byśmy nie dojechali tylko na stacji tkwili w suce policyjnej.

A propos policji. Obstawiali na trasie stacje. Norma. I jak poszłam siku, to oni obstawili kibel. Nie ma co, w takiej eskorcie przed drzwiami jeszcze nie oddawałam moczu. Czułam się bezpiecznie :)

A w kotle na trybunach, rząd za nami stało dwóch incognito. Jak jeden się zapomniał i z naszymi zaczął Kolejorz!!!, to ten drugi go łokciem szturchnął. Co za przyjemność z meczu jak nie możesz kibicować swojej drużynie? Udawać, że nie załamujesz się jak drużyna przeciwnika wali bramkę za bramką ( do przerwy Lech prowadził 3:0 ), a jeszcze nie podpaść tym obok, że gęba się nie cieszy ( a nie cieszy, bo drużyna straszliwie obrywa ) jak lecą bramki dla Lecha?

W każdym razie darłam się straszliwie, bo doping był świetny. Efekt - ból gardła. Rozum jednak przeczuwał.

Kręgosłup dzisiaj na wspomagaczach przeciwbólowych, bo ledwo chodziłam. Ale jak cudne tabletki zaczęły działać, to chałupę odgraciłam, odkurzyłam i podłogi po samą piwnicę pomyłam. Do tego kilka prań wstawiłam.

Teraz zalegam na kanapie i ledwo mi to wychodzi. Boli.

Cholera zapomniałabym. Prosiłam smsem Loff, żeby kciuki trzymała. I w pierwszej połowie chyba zasnęła z tymi kciukami, bo prowadziliśmy 3:0 jak wspominałam. A w drugiej połowie chyba Obywatelem się zajęła, albo Typka męczyła, bo Lechia strzeliła 2 gole. My jednego. I tak wygraliśmy, ale o ileż lepiej wygląda wynik 4:1 niż 4:2. Prawda?

1 komentarz: