niedziela, 7 kwietnia 2013

zasmarkaniec

Najpierw zaczął smarkać i niewyraźnie wyglądać.

Przez cały dzień szukał dziury w całym, a brat wcale mu nie ułatwiał zadania. Szturchał, wyzywał, popychał.

Uryczany, zasmarkany, z czerwonym nochalem, przesuszoną skórą, łzawiącymi ślipiami Miszelin ledwo na bajce wysiedział. I padł.

Jak szłam go wysadzić, to się okazało, że minutę się spóźniłam. Ostatnio niestety często przesypia potrzeby pęcherza.

Kwadrans później wylazł z łóżka i się dziwił czemu nie śpię.

A na koniec zafundował mi późny wieczór zwierzeń. Sięgnął czasów z życia płodowego jak to fikał koziołki i mnie kopał ( ściemnia, że pamięta, nie ?), poprzez zabawy z psami rodzinnymi ( bał się ich i wył dość długo na ich widok ), szycie mojej głowy ( jak miałam lat trzy ), jego łuku brwiowego ( miał rok, pamięta?)... tyle tego było...  zapomniałam co jeszcze wytargał na światło lampki nocnej.

Zakropiłam nos i mam nadzieję, że już zasnął.

Szkoda tylko, że już sił na czytanie niewiele zostało.

I jeszcze większa szkoda, że jutro instytucja ich nie ujrzy. Żmija będzie się użerała z potomstwem uwięzionym w domu.

I pomyśleć, że planowałam od poniedziałku labę. Pełen luzik. Czytanko i przepuszczanie czasu przez ptaszydła w mym smartfonie. Od środy chciałam wpaść do piwnicy i zrobić tam konkretny przesiew potrzebnych i niepotrzebnych gratów.

Z planów jak zwykle nic nie wyjdzie. Chyba się poryczę...

2 komentarze:

  1. ekhm. w "mym smartfonie". mhm. uhm. tym samym, którym piznęłaś o ścianę almost?

    OdpowiedzUsuń
  2. PRAWIE pizgnęłam :) a PRAWIE jak wiadomo robi ogromną różnicę :)

    I się nie czepiaj. wcale tego badziewia nie lubię i ja chyba nigdy nie przyzwyczaję się do nowoczesnych "udogodnień". najchętniej przeniosłabym się w czasy kamienia łupanego, tylko tam wanien z wrzątkiem do poleżenia nie było... i surowe mięcho łapami jedli - zginęłabym śmiercią głodową... i z brudu :)

    OdpowiedzUsuń