poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Tak sobie czytam zaległe gazety, które piętrzą się na półce. I napaliłam się na książkę "Jak być kobietą" Caitlin Moran. I byłam bliska kliknięcia "kup teraz". Tzn nawet nie odpaliłam allegro, ale plan miałam i głęboko zapadł w mej głowie.

Ja to jednak mam czuja. Gadam sobie wczoraj z Loff, a ona, że kończy czytać... "moją" książkę. Książkę, która siedzi mi od jakiegoś czasu w głowie. I obiecała, że jak skończy, a skończy na dniach ( dzisiaj przyszła do niej jeszcze insza kniga, więc może nie skończy ), to mi ją podrzuci.

My z Loff często na te same tytuły się napalamy. Na moje szczęście ona szybciej działa, dzięki czemu to nie ja wydaję ostatnie zaskórniaki. Których i tak nie mam :)

Ale dzisiaj nie myśląc wiele kliknęłam "kup teraz" i to razy trzy. Matko jedyna! Ślubny mnie ubije. Ale chwilowo włóczy się po obcych krajach pod pretekstem delegacji. Do czwartku pożyję. Potem się zobaczy :)

Ale ja zupełnie o czym innym miałam pisać.

I w WO wywiad z Caitlin czytałam. Równa babka.

"...jeśli czujesz się nieszczęśliwa od trzech minut, to powinnaś była coś z tym zrobić dwie minuty temu." - zapamiętać! zastosować!

I jeszcze jedno:

" Mam wielką nadzieję (...) że inne kobiety wreszcie poczują radość z tego, że są kobietami. (...) Bo mężczyzna wstaje rano i generalnie cieszy się życiem i samym sobą. Kobiety mają tendencję do tego, żeby patrzeć na swoje życie jak na serię zadań, prac do wykonania, obowiązków."

Mój Ślubny pewnie i wstaje rano zadowolony z życia... do momentu kiedy mu tej sielanki nie zrujnuję zbucowaną twarzą, gderaniem pod nosem czy znalezieniem problemu, którego nie ma.

No i zdecydowanie ja tak mam. Wstaję i od razu mam w głowie "co trzeba zrobić". I z wielką niechęcią, co jednocześnie psuje mój nastrój wypełniam punkt po punkcie, podczas, gdy mój mąż potrafi sobie usiąść przy ipadzie, muzy posłuchać, pogapić się w tv, zagrać. A jak ma posprzątać, to to robi, ale najpierw potrafi zadowolić swą duszę, wyrwać ciut czasu na przyjemności.

Ja tak nie potrafię. Póki nie wykonam listy, która ciągle powiększa się w głowie, nie zaznaję spokoju. A przecież ".... jesteśmy na tym świecie przez chwilę, po co tracić czas na zamartwianie się, kiedy można się cieszyć? Najlepiej od zaraz."

Co komu po poukładanych ciuchach, czystej podłodze, startych kurzach jeśli po odhaczeniu poszczególnych punktów nie czuję radości, tylko zmęczenie i niechęć do otoczenia, otoczenia, które już zdążyło rozlać sok na stole, nanieść błota, porozrzucać zabawki.... Pojawia się nowy plan działania.... i tak w kółko!

7 komentarzy:

  1. Bardzo to mądre. martynia

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę książkę w wakacje i bardzo mi się podobała :) bierz się śmiało za nią!

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mów dwa razy, bo się nie opędzisz ode mnie :) wszystkie książki Ci wyniosę :) ale zaznaczam: ZAWSZE ODDAJĘ w stanie nienaruszonym. książka dla mnie rzecz święta!

    OdpowiedzUsuń
  4. A to się chwali, nie lubię ludzi, którzy niszczą książki :)
    Wpadaj śmiało! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Utożsamiam się. Sama prawda.

    OdpowiedzUsuń