I stało się faktem niemal niemożliwe. Miszelin od dzisiaj, od godzin późno popołudniowych, śmiga na dwóch kółkach na swym czerwonym "motorze".
Tę umiejętność postanowiłam zrealizować w wakacje, jak będziemy na wsi. A tu taka niespodzianka. Dziadek kółka odkręcił, Ślubny z metalowym kijem za rowerkiem, Miszelin zainteresowany wszystkim, tylko nie tym co przed nim....
Ślubny kija praktycznie nie trzymał. W końcu wyjął i puścił Miszelina na żwirowym podwórku dziadków. I co? I pojechał!!!
Terrorist opanował tę umiejętność w tym samym wieku. No miesiąc wcześniej.
A Miszelin dwa dni temu skończył cztery lata i pięć miesięcy. Wiem, że to niewielki wyczyn w porównaniu z Dżoną Furii. Dżona jest kilka dni młodszy od Miszelina, a jazdę na dwóch kółkach opanował w zeszłym roku.
Ale i tak jestem dumna!!!!! Miszelin jest cholernie ruchliwy i niezbyt skupia się na tym co robi. Obawiałam się, że z opanowaniem rowerka bez kółek stoczymy drogę przez mękę.
B R A W O M I S Z E L I N !!!
Dzięki za odwagę Ślubny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz