poniedziałek, 20 maja 2013

wkurzająco zauważalna

Ślubny odwiózł nas do przedszkola i ze stabilizatorem na kolanie, kulami na siedzeniu pasażera pojechał kuśtykać po biurze.

Ochoczo wpadłam do instytucji w celu pozbycia się tych moich kochanych łobuzów na kilka godzin. I od razu żałowałam, że nie ma Ślubnego albo chociaż kogoś znajomego, kto mi powie, co ze mną nie tak. I czego te rodzice się na mnie gapią.

Pewnie nałożyłam fluid na pół twarzy tylko. Albo mam białą plamę w okolicy nosa, bo przecież płachty papieru od ginola nie odrywam. Cholera, a może ptak mi na plecy narobił? A fpizdu... pewnie mi się zdaje!

Dziecki po salach upchnęłam i sru do domu.

 O!!! I tatuś tej przeuroczej, w róże i falbany odzianej dziewczynki poczekał i drzwi mi przytrzymał. ( chyba dobrze przypisuję dziecko do rodzica?) I z głupawym uśmiechem pozwolił się wyminąć i dreptał za mną, nawet jak konkretnie zwalniałam.

 Dotarłam do targowiska i zaatakowałam Mirandę " gadaj mi tu szybko, co ze mną nie tak? oko mam podbite czy co?" Miranda nic nie zauważyła, więc spokojnym krokiem poczłapałam w stronę domu.
Po drodze, jak na lidloholiczkę przystało, weszłam do Lidla.

Cholera, znowu to samo. Czego oni się tak gapią? I czy ja wyglądam na złodziejkę, że ten wkurwiający ochroniarz łazi za mną i się gapi na ręce?

W locie wcisnęłam pod pachę dwie gry dla dzieciaków, kefir i maślankę i do kasy. Nie będzie za mną jakiś dupek łaził i kontrolował czy czegoś po kieszeniach nie upycham. Zwłaszcza, że mam legginsy, a te kieszeni nie posiadają!

W domu dokładnie się obejrzałam. Naznaczona przez ptaszydła nie byłam. Fluid też tam gdzie być powinien i to bez plamy przy nosie. Inszych kosmetyków nie stosuję, bo i tak spływają z wiecznie męczącymi mnie łzami.

Włosy rozwiane jakby Tyszka robił mi sesję i wiatrakami napierdalał dla efektu. Oczy czerwone i podkrążone, nawet fluid nie dał rady. Kinol czerwony i jeszcze większy niż na co dzień ( mój kompleks niestety zwiększa swą objętość przy przeziębieniu i rzuca się na pierwszy plan podczas zasmarkanych dni ). Kilka piegów na nosie mi wyskoczyło pierwszy raz w życiu. Ale o tym wiem tylko ja, bo niby skąd inni mieliby wiedzieć i z tego powodu gapić się jak na małpę w zoo? Zresztą całkiem możliwe, że to wągry!

Legginsy nie puściły w szwach na tyłku. No może tunikowata bluzka ciut za wysoko się podniosła i kawałek poślada owiniętego w czarny materiał się ukazał. Sandały na swym miejscu, a i żadna słoma spomiędzy palców nie wystawała ( wczoraj temat ogarnęłam ).

Może to przez żyły, które jak u Angeliny Jolie dzisiaj przeokropnie wywaliły na dłoniach i stopach.

Nie wiem, ale miłe to nie było!

PS do wiadomości: nie latałam po mieście z rolką papieru w łapie, bo to by tłumaczyło wszystko :)


4 komentarze:

  1. buhehehehehhe. a ja tam od początku wiedziałam, że z Ciebie niezły okaz. że tak patrzalki wytrzeszczają.
    albo inaczej: wylaszczyłas się. ja Ciebie znam. ja Ciebie widzialam :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. mów mi tak więcej.... może kiedyś uwierzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. oj tam ludziom zalujesz, niech se popatrza no! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie, a to wszystko pewnie dlatego żeś laska i dlatego się gapią :D

    OdpowiedzUsuń