Wczoraj ubolewałam, że zostało mi TYLKO 5 dni "wakacji", bo potem dzieci zaczynają sezon wolny od instytucji. Narzekałam, to mam. Terrorist tak kaszlał, że zostawiłam ich w domu. Zaliczyłam przychodnię i się dowiedziałam, że nic mu w sumie nie jest, podawać Neosine i syrop na kaszel.
Jutro z radością ich odprowadzę. Ślubny dzisiaj ma jakowąś imprezę firmową. I ma jutro wolne. I lepiej żeby z rana samochodu nie tykał.
A ja pomyję sobie okna. W piątek zaliczamy lekarzy w Mieście. Ze Ślubnym. W poniedziałek odwiedzę urząd pracy, bo się stęskniłam ... taaa, by kto uwierzył! Póki dziecków nie mam się przypomnę, żeby mi dupy nie truli przez kolejne dwa miechy.
We wtorek zorganizuję z inną jeszcze mamą, balik dla naszych absolwentów przedszkolnych, po południu oficjalne pożegnanie.
I tyle z odpoczynku przed ciężką, wakacyjną harówą :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz