To nie byłam ja. Normalnie jakiś demon mną zawładnął.
Oczywiście na początku focha zapodałam, bo za mało w siebie wlałam, żeby tańczyć. Kij w tyłku miałam i rytm szedł swoim torem, a ja swoim. A Ślubny ciągnął na parkiet. I polazłam jeść. Ile ja w siebie napchałam.... wstyd, ale normalnie żarłam za połowę stołu. Plus dwa kawały tortu! Pycha!!!!
A potem zdjęcia robiliśmy w pudełku i drukowało zaraz i wklejaliśmy do księgi gości. A potem to co chwila zmienialiśmy kapelusze i pióra i szczerzyliśmy się do puszki.
A potem z parkietu nie mogłam zejść. Tańcowałam jak nigdy w życiu.
I muzyka ucichła. A my ze szwagierką czekałyśmy na środku aż zaczną grać. I wpadł Ślubny i wszystko zepsuł. Tej, a wy co! Koniec... taksówki czekają. I czar prysł. Byłam nie-do-tańczona!!!!!!
W hotelu ze szwagrem i Słoniem. Dwa pokoje. Dopiliśmy co tam przytargaliśmy i pewnie w okolicach 7.oo się położyliśmy.
Rano miałam prowadzić. Niestety.... alkomat wskazywał, że to niemożliwe. I piłam dalej :)
A ile ja znowu zjadłam. Przystawki, obiad, przystawki. Ogórki, cały półmisek śledzi, zupa, pieczone ziemniaki, rolada, chleb, naleśniki nadziewane łososiem i czymś tam jeszcze, chleb ponownie i raz jeszcze. A wszystko w jakieś 30 minut.
Ale cały półmisek śledzi? Łatwiej byłoby zamienić z talerzem.
A jaki ja miałam zajebisty makijaż wczoraj. Moja sąsiedzka kosmetyczka sprawiła, że wzroku od siebie nie mogłam oderwać, jak stanęłam przed lustrem. Normalnie jak nie ja. A może to nie byłam ja? Żeby lawirować na parkiecie w takim stylu!!!!! Ja!!!!!
buhehehhehe :)
OdpowiedzUsuńfragment z alkomatem sobie muszę spisać :))
a z tymi śledziami, to może zwiastun zamiast bociana jakiś, hyyy?
:P
A zdjęcia masz? martynia
OdpowiedzUsuńhm... pewnie zdjęcia będą. dwa razy walnęłam w fotografa, więc był :)
OdpowiedzUsuń