I nie wiem kiedy tydzień zleciał!
W sobotę na ślub, a ja buty bym potrzebowała, marynarkę jakąś, torebka małych rozmiarów też by się zdała, bo moja gdzieś se poszła. W sumie się nie dziwię, tylko nudne imprezy weselne zaliczała. I nie proszono jej do tańca... a może lubiła? w przeciwieństwie do mnie!
No to z zasmarkanym Ślubnym obleciałam dwa sklepy i doszłam do wniosku, że jak mam kolejne niewygodne kupić i tylko na raz, to ja już się przemęczę w tych co to miałam na poprzednich dwóch weselach. Prawie nówki. Dwa razy na nogach. Do tego u szwagra szybko się pozbyłam wykopując poza parkiet. Aż się ciotki zaczęły śmiać, bo Ślubny zrobił to samo. Nie rozumiem, płaskie miał a nie na ośmiocentymetrowej szpili.
Na zmianę najwyżej baleriny pod pachę wezmę. Torebka będzie pewnie mniejsza.
Za to w locie zostałam właścicielką marynarki, a raczej żakietu. ( Cholera jest różnica? Bo ja się nie znam. Dopiero uczę się kupować "eleganckie" ciuchy. Wcześniej dżiny, trampki, polo, bluza.... )
Na pazury przed zamknięciem salonu zdążyłam się umówić. Na szczęście po sąsiedzku mam. Jutro stówą przez miasto i akurat z pracy zdążę. (żartowałam!)
Może jeszcze fryzjerkę złapię i może jakimś cudem będzie miała na sobotę miejsce. Bo ja mądra do swojej fryzjerki umówiłam się na wtorek. A jak wiadomo wtorek jakby nie patrzeć po sobocie. To jak już obciętych i może z leksza farbą potraktowanych nie będzie, to nadzieja, że ktoś nada temu czemuś na mej głowie kształt na sobotę.
A fryzjerka też po sąsiedzku. W tym samym salonie za ścianą mej salono- kuchni.
I co nie da się w 2 godziny wszystkiego załatwić? Da!!!! A jakbym siedziała w domu, to łaziłabym całe dwa tygodnie bezmózgo po sklepach, zastanawiała, kombinowała aż by mi i tak wykupili, co upatrzyłam. Albo bym przekombinowała i też na raz marynarę na przykład kupiła, bo za elegancka jak na mnie by była do pracy.
Jutro w biegu na pazury, potem na pultra. Będę napierdalała słoikami z piwnicy. A niech oni się martwią o śmieci:)
A w sobotę jak się uda to może ktoś zrobi coś więcej z moimi włosami niż tylko umyje, wysuszy, rozczesze i gotowe. Choć i tak nie jest źle.
Mnie to ciągle coś zastanawia. Jeśli się orientuję dobrze to mieszkasz w domu a ciągle masz coś przez ścianę...a to sklep... a to fryzjer... jak to możliwe? martynia
OdpowiedzUsuńmartyniu, to jest niby domek jednorodzinny, ale bez ogrodu. przy głównej ulicy miasta. na dole mamy sklep, tzn wynajmujemy powierzchnię. na górze mieszkanie plus piwnica 50m. a do tego dom jest bliźniakiem i przez ścianę mam salon fryzjerski :)
OdpowiedzUsuń