czwartek, 22 sierpnia 2013

I nie wiem kiedy tydzień zleciał!

W sobotę na ślub, a ja buty bym potrzebowała, marynarkę jakąś, torebka małych rozmiarów też by się zdała, bo moja gdzieś se poszła. W sumie się nie dziwię, tylko nudne imprezy weselne zaliczała. I nie proszono jej do tańca... a może lubiła? w przeciwieństwie do mnie!

No to z zasmarkanym Ślubnym obleciałam dwa sklepy i doszłam do wniosku, że jak mam kolejne niewygodne kupić i tylko na raz, to ja już się przemęczę w tych co to miałam na poprzednich dwóch weselach. Prawie nówki. Dwa razy na nogach. Do tego u szwagra szybko się pozbyłam wykopując poza parkiet. Aż się ciotki zaczęły śmiać, bo Ślubny zrobił to samo. Nie rozumiem, płaskie miał a nie na ośmiocentymetrowej szpili.

Na zmianę najwyżej baleriny pod pachę wezmę. Torebka będzie pewnie mniejsza.

Za to w locie zostałam właścicielką marynarki, a raczej żakietu. ( Cholera jest różnica? Bo ja się nie znam. Dopiero uczę się kupować "eleganckie" ciuchy. Wcześniej dżiny, trampki, polo, bluza.... )

Na pazury przed zamknięciem salonu zdążyłam się umówić. Na szczęście po sąsiedzku mam. Jutro stówą przez miasto i akurat z pracy zdążę. (żartowałam!)

Może jeszcze fryzjerkę złapię i może jakimś cudem będzie miała na sobotę miejsce. Bo ja mądra do swojej fryzjerki umówiłam się na wtorek. A jak wiadomo wtorek jakby nie patrzeć po sobocie. To jak już obciętych i może z leksza farbą potraktowanych nie będzie, to nadzieja, że ktoś nada temu czemuś na mej głowie kształt na sobotę.

A fryzjerka też po sąsiedzku. W tym samym salonie za ścianą mej salono- kuchni.

I co nie da się w 2 godziny wszystkiego załatwić? Da!!!! A jakbym siedziała w domu, to łaziłabym całe dwa tygodnie bezmózgo po sklepach, zastanawiała, kombinowała aż by mi i tak wykupili, co upatrzyłam. Albo bym przekombinowała i też na raz marynarę na przykład kupiła, bo za elegancka jak na mnie by była do pracy.

Jutro w biegu na pazury, potem na pultra. Będę napierdalała słoikami z piwnicy. A niech oni się martwią o śmieci:)

A w sobotę jak się uda to może ktoś zrobi coś więcej z moimi włosami niż tylko umyje, wysuszy, rozczesze i gotowe. Choć i tak nie jest źle.

2 komentarze:

  1. Mnie to ciągle coś zastanawia. Jeśli się orientuję dobrze to mieszkasz w domu a ciągle masz coś przez ścianę...a to sklep... a to fryzjer... jak to możliwe? martynia

    OdpowiedzUsuń
  2. martyniu, to jest niby domek jednorodzinny, ale bez ogrodu. przy głównej ulicy miasta. na dole mamy sklep, tzn wynajmujemy powierzchnię. na górze mieszkanie plus piwnica 50m. a do tego dom jest bliźniakiem i przez ścianę mam salon fryzjerski :)

    OdpowiedzUsuń