sobota, 17 sierpnia 2013

to jest kara od wymigiwania

Za tydzień ślub znajomych. No nijak nie da się tego dnia ominąć, jakkolwiek bym kombinowała. Nie, że ich nie lubię. Bo lubię. Ale ja takich imprez nie znoszę. Trzeba się wbić w niewygodne pantofelki, przyodziać w kieckę, a ten rodzaj kreacji nie przypadł mi do gustu, wcisnąć wszystkie "potrzebne" rzeczy w ogromnej torby w małe nie-wiadomo-co. I jeszcze tańczyć wypada, a ja mam kij w dupie!

Dzisiaj panieńskie. Na urodzinach teścia w środę zakomunikowałam szwagierce ( u niej wieczór panieński ), że chcę pobyć z dzieciakami, bo trochę ich nie było. A ja, utęskniona matka, strasznie pragnę z nimi spędzić akurat tę sobotę. A do tego dziadki mają ich na co dzień i tak dodatkowo na dwa weekendy z rzędu, trochę nie halo. Powiedzmy, że tym faktem najbardziej się przejmowałam :)

Nie wiedziałam, że Ślubny do środy na pewno, a może i do piątku ma wolne.

Ślubny do tego wymyślił, że skoro laski zaczynają już o 14.oo ( ładny mi wieczór!), to mogę jechać na 2 godzinki i jak tata będzie go zawoził do drewnianego domku ( tam kawalerskie ) , to mnie odbierze. I jak tu się wymigać?

Najlepiej obudzić się w piątek zapchaną. A w pracy to tylko bardziej mnie zapychało i rozkładało.

Dzisiaj co prawda spałam do samego południa, a wczoraj caaaałe popołudnie do 20.oo. Ale nos cały obtarty, rany w nosie. Kuracja witaminką A ma minusy = skóra cienka jak cholera. Po domu chodzę jak panda, nochal obklejony kremem nivea. Oczy zapuchnięte i załzawione. Węchu i smaku brak. Sił też brak.

Jakbym kiedykolwiek szukała wymówki, by nie iść, przypomnijcie mi, że można jeszcze ulotnić się po godzinie. Byle już żadnych przeziębień nie łapać!!!

Jak ja cierpię dzisiaj :(

4 komentarze: