piątek, 1 listopada 2013

Dzisiaj spędziłam dzień tak jak chciałam od momentu posiadania dzieci. W domu. Bez obiadków, kawek u teściów.

No może nie miałam w planie gotować w piżamie. Co więcej jeść obiadu w tejże piżamie. A na dokładkę dodam, że dzieci też paradowały jeszcze w piżamach. Ale kto mi zabroni z lenistwa zrobić dzień piżamowy do późnego popołudnia?

Gotując obiad, w międzyczasie przygotowywałam ciasto. Z malinowym farszem mi się marzyło. A przepyszny dżemik miałam w lodówce. I znalazłam przepis. Przygotowałam składniki, a potem się okazało, że olejek waniliowy został plus proszek do pieczenia i coś tam jeszcze. I ciastu też jakoś do konsystencji biszkoptowej daleko. Mimo że surowe jeszcze.

Patrzę w książkę kucharską i kurwa oczom nie wierzę. Kartki mi się przewróciły i realizowałam przepis z trzech kartek do przodu. I wyszło ciasto a la tarta zamiast biszkoptu o wysokości góra 6 mm :). Za to było przepyszne!

I ok 16.oo pojechaliśmy na cmentarz. Nie w godzinach rewii mody i odnotowywania w kajecie kto z kim był, kto jak wyglądał, a co lepsze - kto wypadł nieciekawie, tylko po wszystkim.

Pora była w sam raz. Znicze ładnie odbijały się od półmroku. To nie to co łuna, która unosiła się nad cmentarzem jeszcze kilkanaście lat temu. I można było maczać paluchy w zniczach i mieć każdy innego koloru. I można było sobie spalić rękawiczkę. Coś wiem na ten temat. Ale i tak miałam najwięcej wosku na pazurach, do tego z najbardziej jaskrawymi kolorami, a nie takimi stłumionymi.

No więc byliśmy na cmentarzu. Ślubny ma tu dość sporo rodziny. Trochę nam zajęło obejście grobów. Ja zmarzłam, dzieciaki zmarzły, dobrze, że czapki w ostatniej chwili upchnęłam do torebki. Do tej pory nie nosili praktycznie. Może ze dwa razy jak wiało i padało. Hartujemy :)

Po powrocie ciepła kąpiel młodzieży w celu rozgrzania. Ciepłe kakałko i herbatka na narożnikach wanny. Full wypas!

Kawka i ciasto. W większości sami ze Ślubnym wciągnęliśmy.

A na kolację Dida zażyczył sobie takie chlebki jakie jedliśmy na dworze w drewnianym domku. Czyli zapieczone salami z serem na chlebie plus keczup.

I cholera zapomniałam im poczytać! Sic!!!!

3 komentarze:

  1. Myślę, że Ci wybaczą po takiej rozpuście :)

    Rewii mody też nie znoszę i tej "pokazówki" naokoło, grrr ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale sama jestem ciekawa co tam dalej u Plastusia :)

      Usuń
    2. A no to inna bajka :D dziś koniecznie musisz nadrobić! :)

      Usuń