czwartek, 7 listopada 2013
Późnym niedzielnym popołudniem załadowałam swych mężczyzn w samochód i odwiozłam Ślubnego na wypoczynek. Ciut ryzykowne samego chłopa wysyłać, gdzie kobiety na każde zawołanie, usługują, pomagają. Uśmiechają się i są przemiłe ( wiem, bo sama widziałam. jak się żegnaliśmy pod pokojem. do tego zaraz Ślubnego obstąpiły i jeszcze sto pytań zadawały.) W pakiecie ćwiczenia plus opieka medyczna. Obiekt wyposażony w różne sprzęty. Środków odurzających pod dostatkiem.
Wiem głupia jestem, ale jak się sam zdecydował, to co miałam zabraniać. W końcu dla naszego, a przede wszystkim jego dobra ( zawsze tak mówią, ale skoro ma takową potrzebę niech jedzie na drugi koniec miasta na trzy noce, a proszę bardzo).
Skutek tego wszystkiego taki, że wrócił wczoraj do domu i kuśtyka. Ale mniej niż mógłby. Do tego o kulach popyla, chyba, że się zapomni. Mało pomocny. A do tego cały wieczór wykorzystywał mnie do robienia kanapek i herbaty. Nie mógł dłużej zostać w tym przybytku, gdzie panie chętniej donosiły paszę?
Pożytek taki, że dzisiaj miałam spokój z lekcjami.
I ogarniętą chatę. ( JAK ON TO ZROBIŁ NA JEDNYM KULASIE TO JA NIE WIEM! )
Bo siedzi w domu na zwolnieniu.
Ale i tak dobrze, bo skończyło się na artroskopii, a nie na całkowitej rekonstrukcji kolana, jak wskazywały różne badania.
No i w szpitalu był krócej niż liczyłam.
Nie dadzą człowiekowi odpocząć. No nie dadzą odpocząć od chłopa!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz