środa, 18 grudnia 2013

I pojechał Ślubny w delegację....

Zanim wyjechał na lotnisko, zdążył mnie opierdolić. Bo bałagan zostawiony ( jakoś mu nie przeszkadzały pozostawiane szklanki, kubki i talerze i insze rzeczy, jak nie pracowałam!!!), a on musi jeszcze przedpokój i część piwnicy przygotować dla Jacentego. Tak, tak... Ślubny stwierdził, że Jacenty podczas jego nieobecności pomaluje klatkę schodową. Z góry na dół. Po samiuchną piwnicę.

Przecież ciebie też nie będzie całymi dniami.

Niby nie, ale syf jest. A ja staram się go nie widzieć. Mykam szybciutko na górę i w nosie mam. Wróci w piątek, to ogarniemy. RAZEM! Nie ma, że ja posprzątam, a on na lepienie pierogów tylko się załapie. Lista zajęć obowiązkowych jest długa, ale nie zamierzam skracać jej nawet o odkurzenie schodów po malowaniu.
Wystarczy, że jutro będę musiała odebrać dzieci od babci. A spięcie miałam. I dobrze mi z tym było.

Ale ja nie o tym. Pojechałam do pracy zostawiając Ślubnego z odgruzowaniem domu.

Odprawiam swoje cysterenki, a raczej czekam i czekam na tę cholerę jedną, która miała być a jej ni ma. I dzwoni telefon.

Ty wiesz, gdzie jest mój dowód? Mówiłaś kiedyś, że gdzieś jest i jak byłem w Holandii, to go już nie miałem...

Fakt. Zostawił wtedy w domu. Fakt znalazłam przypadkiem w miejscu, w którym w życiu dokumentów się nie spodziewała. Fakt - nie jestem pewna czy jeszcze jest tam, gdzie go odkładałam.

Kurwa!!! Jestem z K na lotnisku i kurwa mnie nie wpuszczą na pokład. A jakbym nie znalazł dowodu, to pamiętasz, gdzie jest mój paszport???!!!!!

Powaliło go!!!! Paszport wala się po piwnicy, ale w której szafce, szufladzie, kartonie.....

Do kochanki numery też mam znać???? ( jakby takowa była)

Tylko Ślubny tak potrafi. Tylko Ślubny potrafi sobie zafundować podróż życia. Z lotniska w Gdańsku do domu. Potem zaraz do Wawy, bo tam przebukował bilet. O 17.30 byłby na miejscu. A tak startował dopiero o 19.oo ze stolycy!

Ten chłopak kiedyś własną głowę w kiblu zostawi i przytrzaśnie jeszcze klapą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz