Nie dość, że spałam na stojąco, to jeszcze same gówna zaczęły wypływać.
Najpierw się okazało, że cysterna nie podjechała na załadunek. I jakby nie patrzeć, towar na czas nie dojedzie do klienta. Cały dzień przepychanek, a na koniec i tak wyszło, że dojedzie z opóźnieniem.
Tłumaczenie Tekli, że będzie opóźnienie . O dziwo milczała dzisiaj. Jutro pewnie zacznie się atak in English.
Mój ulubiony spedytor nawalił. Bardzo.
Potem Ulubieniec jednak podpieprzył mi towar.
A potem trzeba było jeszcze wcisnąć w grafik dziesięć ton. I się dało, ale łatwo nie było.
A na sam koniec zaczęłam się obawiać czy mój kierowca oby bez papierów jakimś cudem nie opuścił zakładu.
Przed osiemnastą byłam w domu.
Jezu, gdzie Ty kobieto pracujesz? martynia
OdpowiedzUsuń