poniedziałek, 3 lutego 2014

Właśnie wepchnęłam w siebie kinder bueno i bounty. A co tam, że po kryjomu przed dziećmi. Coś mi się na nadchodzący łokres należy! Zresztą śpią.

Udało mi się wyjść z pracy przed 16.oo. punkt 16.58 z siatami zakupów wpadłam do domu. Niezły rezultat patrząc na ostatnie tygodnie. Szkoda, że Ślubny w delegaci. Zakupy by mnie ominęły.

Niania po 4 godzinach w sobotę, dziś tak na prawdę przeszła test. Cały dzień wytrzymała, ugotowała obiad i jeszcze z odkurzaczem latała ( z relacji Didy wiem o odkurzaczu ). Dida zachwycony. Katek... cóż... chwilowo testuje. I denerwuje. Ale też chyba ją lubi. Dużo się z nimi bawi.

Zapowiedziałam w pracy, że jutro najdalej 16.30 wychodzę, bo młodszy ma dentystę. I może się palić i walić. Nie zostanę. Szef z uśmiechem na twarzy ochoczo się zgodził. ( W końcu nie miał wyjścia.)

A w środę idę na angielski. I właśnie sobie uświadomiłam, że nie wiem na którą. Fak! I nie mam numeru do babki. Fak! Fak!

Wygląda na to, że mam robotę w necie od rana. Żeby przypadkiem się nie przepracować.

4 komentarze:

  1. A co ugotowała? martynia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bitki z sosem, który przypadł do gustu starszemu=niejadek do potęgi :)

      Usuń
  2. Po co Ci angielski? Najpopularniejsze słowo znasz :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no niby wiem! i się broniłam przed nauką :) ale cholera wymagają z leksza więcej słów :)))) i nie wypada tak na dzień dobry do klienta z fakiem i szitem :P

      Usuń