wtorek, 15 września 2015

Nie wierzę. Tak normalnie. Zwyczajnie. Nie wierzę.

Dawid wreszcie ma coś zadawane. Dzieciak się cieszy. A jak zaskakuje. Mnie przede wszystkim. Mnie zaskakuje. O ileż inne podejście, niż Bartek.
W zeszłym tygodniu na przykład, młody odrobił zadanie domowe na lekcji informując panią Anię: Mogę zrobić teraz, nie? Szkoda mi czasu tracić na lekcje w domu.
I tyle na temat.

Dzisiaj wpadł do domu, rozpakował plecak. Walnął książki na stół. Mama, zrobię zadanie domowe, dobra? i będę miał spokój.
Spoko. Co się mam czepiać. Zresztą zajęta byłam zbieraniem szczęki z podłogi. Bo że to tak łatwo z młodszym będzie? W końcu starszy przyzwyczaił mnie do wielogodzinnego ślęczenia nad zeszytem i ciągłej kontroli czy jest w zadaniu czy w świecie wyobraźni, odległej galaktyce.
Więc pozbierałam tę szczękę i chcę luknąć młodemu przez ramię z czym walczy w ćwiczeniach.
Już nie walczył. Na stojąco zrobił. W biegu. I tyle.

Boszeeee!!!! Jakie mnie szczęście spotkało. Nie będzie tak źle! Nie będzie!!!! Z jednym posiedzę, a drugi sam się ogarnie. Boszeeee, czym zasłużyłam????

Chwila minęła i wrócił Bartek. Zjedliśmy obiad. ( Do obiadu nie zapowiadało się, że szybko zorganizuje się do lekcji. Bawił się klockami. Filmiki minecrafta oglądał. Zwlekał.)

Po czym po obiedzie rozwalił się z książkami na stole, tymże samym przy którym godzinę wcześniej walnął ćwiczeniami młodszy. I na moje kolejne zbieranie szczeny, walnął prosto z mostu: Mamaaa, ale ty sobie tam rób, co robisz. Nie przychodź. Sam zrobię. potem najwyżej sprawdzisz.

Kuźwa, co jest? Matrix? Mamy Cię? W solniczce ktoś mi podmienił towar? Tabsy pomieszałam?
Nie!!!!! Przecież ja śpię!!!!! - krzyknęłam  w kuchenną przestrzeń, jednocześnie szczypiąc się w udo. Kurwa! Bolało.

Podejrzewam, że podmieniono mi dzieci i mam ich klony. Nieuchronnie szala posiadania psa przechyla się na TAK. Zachowanie w szkole u Bartka zmieniło się diametralnie. Jakby nie on. Nie przeszkadza na lekcjach, robi zadania, udziela się i co najważniejsze orientuje się mało wiele co się dzieje na lekcjach.
Dawid dla odmiany wpadł w rytm szkoły tak jakby żył w nim od dawna. Prawa ręka pani. Nie zostawia niedokończonych spraw ( jak wychowawczyni powiedziała mi, że porozmawiamy na wywiadówce, przyzwyczajona już doświadczeniem, spytałam młodego, co przeskrobał w szkole. twierdził, że nic. A na drugi dzień wprost spytał panią o co chodzi, bo przecież on jest grzeczny.) Niecierpliwi się, że nie czytają, nie mają zadawane. Jak już coś jest to chętnie siada i odrabia ( nawet kilka kartek za dużo - jak dostał ćwiczenia dodatkowe, to odebrał to dosłownie i u dziadków przerobił sobie część materiału, dodatkowo.)

Jak tak dalej pójdzie, będę miała psa i jeszcze dużo czasu dla siebie.
Ale jakoś aż tak optymistyczna nie jestem. Chwilowo mało mają zadawane. Jeszcze się zacznie...
 

4 komentarze: