środa, 23 września 2015

Z młodszym nie odrobiłam angielskiego, bo mi się plan pomieszał. Przed wyjściem do szkoły wepchnęłam szybko podręczniki i poprosiłam, żeby powiedział pani przed lekcją. Cóż! Zdarza się. Nawet zaspałam prawie na 10.45. Nie każda matka musi być idealna. A wspomnę tylko, że Bartka oddelegowałam na 8 do szkoły. I zasnęłam z Dawidem na plecach ( ja śpię na brzuchu, a młody z ipadem na moich plecach. uwielbiam to. czuję też niestety, że niedługo się skończy ten czas. młody rośnie...)

Mało tego. Wgapiam się w plan i ... nosz cholera no! Bartek szykuje się do babci ( Dawid już tam jest, więc i starszego dupa pali ), a mi tu angielski wskakuje przed oczy. Zaglądamy w ćwiczenia - trzy do zrobienia. Fak! Zaglądam do zeszytu - miesiące, liczebniki do 20 i alfabet. Kurwa! Kurwa! Kurwa! A żeby było śmieszniej - mają z tą samą panią.

Bartek ryk na końcu nosa. Odbębniliśmy część pisemną. Alfabet ciut ćwiczył po południu, ale pamięć zawodna. Widzę po dzieciaku, że i tak nic już dzisiaj nie zapamięta.

Puściłam do babci :)

Nadrobi jutro. Co będę dzieciaka męczyć, jak moja wina. ( Loff, widzisz jakam dobra?)

A nauczycielka już opinię sobie o mnie wyrobi :). A mi to lata koło nosa. Nie będę dzieciaka stresowała. I już!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz