sobota, 12 grudnia 2015

12.12.2008r. Na świecie o 9:10 pojawia się Dawid. Mój Klusek. Miszelinek.
Cały oddział pod byle pretekstem przychodzi oglądać małego zawodnika sumo.
Jedna kobitka ledwo dech łapała piszcząc "A pani na położnictwie z takim dużym dzieckiem?". Spokojnie odparłam " tak. urodził się wczoraj."
Cóż, wyglądał na trzymiesięcznego niemowlaka. 4780 gram do kochania na dzień dobry. Mój słodki ciężar.

Dzisiaj nie pichciłam. Wczoraj opanowałam temat. Dzisiaj obserwowałam młodego. Wzrostem dorównuje praktycznie Bartkowi. Wysportowany szczuplak. Choć jak się chwyci, to ma ciut ubitego ciałka ( albo ja jestem spaczona, ale Bartek jest tak drobny i szcupły, a do tego skóra i same mięśnie, że jak przytulam Dawida, to wydaje mi się o wiele pełniejszy).
Wiecznie uśmiechnięty buntownik. Typ cwaniaka. Obrażalski - momentalnie się odwraca i z natychmiastowym krzykiem i płaczem ucieka pod kołdrę, wypowiadając tysiące niezrozumiałych słów z szybkością wystrzału.
Strasznie uczuciowy i opiekuńczy.
Zwraca uwagę na to co na tyłek wkłada, choć czy na prawą czy lewą stronę jest mniej istotne. Ważne, żeby był look. Gdyby mógł, na co dzień chodziłby w garniturach, marynarach, płaszczykach, wypastowanych lakierkach. Chwilowo wybawieniem są "obsrańce", portki z krokiem przy kostce.
Szybki, chaotyczny, roztrzepany... jak większość artystów, a sam o sobie mówi, że jest plastyczny. I faktycznie lubi malować, rysować, sklejać, układać kwiaty. W domu wiecznie jego wystawki i ozdoby się zmieniają.
Na szczęście lekcje jakoś sam opanowuje i mojej pracy jest tam niewiele ( z Bartkiem tyle siedziałam i siedzę, że te 15 minut dziennie z Didą to nic).

Mój Miszelin już właściwie Miszelinem nie jest. Żadnych oponek i fałdek. Kurde, trzeba było go do reklamy opon póki miał warunki!

Patrzę tak na niego i zastanawiam, kiedy on tak wyrósł, kiedy tak wydoroślał...
Przecież tak niedawno był taki mały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz