niedziela, 6 września 2015

Pewien etap już przeminął. Nieodwracalnie.

Moi synowie już nie są dziećmi. Mam w domu chłopców.

Tacy jacyś dorośli się wydają. Nawet u Dawida zanikły dziecięce krągłości. Wylaszczył się. Nawet bardzo.

Żal mi tego czasu.

Na szczęście jest Leo. Prawie miesięczny synek szwagra. Przy nim nasycam się niemowlakiem. Małymi rączkami, stópkami.... A potem wracam do domu i mam przespaną noc. Ten jeden raz kiedy wstaję do Dawida, to już pikuś przy tym jak byli maleńcy.

Dzisiaj przyszedł też na świat synek dziewczyny Dawida. Czyli zostałam babcią :))) Buhahhaha.
Cóż! Młody zakochał się w dwudziestoletniej siostrze mojej koleżanki z eks pracy. I od przeszło pół roku nie zachwycił się żadną inną dziewczyną. I nawet nie przeszkadza mu, że Ksana ma chłopaka, ojca swego dziecka. Obserwuję Młodego i jego zaangażowanie. Ciekawe kiedy mu przejdzie. Chwilowo planuje studia w Mieście. Tam teraz mieszka jego miłość :)
Chłonę tych moich synów. Zaciągam się ich zapachem. Młodością i zapałem w jaki odkrywają świat.

Mam w sobie spokój. Obserwuję. Analizuję. Wyciągam wnioski. Wrzuciłam na luz.

Piekę ciastka. I bułki.

Czas tak niemiłosiernie zapierdala, a ja łapię te małe chwile.
Nie planuję. Mam tu i teraz. Jest zajebiście!

2 komentarze:

  1. Lubię jak piszesz o swoich synach, domu, pieczeniu. To takie ciepłe.

    OdpowiedzUsuń